Czy szansa na sukces oznacza utratę szansy na znalezienie sensu życia?
Skazani na sukces
Sukces wydaje się najważniejszym celem życia. Nic nie przeraża nas tak głęboko i dotkliwie, jak możliwość doznania porażki. Bez względu na to, czy jesteśmy sportowcami, czy biznesmenami, czy uczymy się w szkole, czy pracujemy, czy malujemy obraz, czy gotujemy posiłek – widmo klęski skutecznie towarzyszy naszym poczynaniom. Ten, kto nie odniósł sukcesu, a
który odnieść go mógł i powinien, traci w oczach innych bez względu na swoje starania i bez względu na stopień trudności zawodów, w których brał udział. Skazani na sukces wiedziemy żywot hazardzistów, którzy rzucając na szalę całą stawkę, w razie wygranej pną się na szczyty, w razie przegranej – tracą wszystko.
Świat w skali hiper-, mega-, i super-
Nasze czasy nie lubią jednak zwycięstw cichych, odnoszonych przez nas w samotności, na przykład gdy skutecznie zmagamy się z własnymi słabościami lub gdy wreszcie nauczymy się czegoś, co sprawiało nam duże trudności. Sukces nieoświetlony blaskiem jupiterów, chociaż często najważniejszy dla nas, nie jest atrakcyjny dla innych.
Liczy się tylko całkowite zwycięstwo, superwygrana i ektraklasa; poruszamy się w świecie skali hiper-, mega-, i super-. Nawet mądrość udało się nam całkiem łatwo przeliczyć na wymierne pieniądze, odkąd mędrzec to ten, który ma miliard w rozumie, a miłosierny Samarytanin dysponuje na koncie bankowym jednym lednickim talentem…
Człowiek sukesu
Z czasem jednak nawet najbardziej bajkowy hipermarket okazuje się po prostu dużym sklepem, superprzebój – piosenką jednego sezonu, a megahit – zwykłym filmem. Ten, kto kupuje w dużym sklepie, słucha piosenek i ogląda zwykłe filmy, nie zasługuje już na miano człowieka sukcesu. A kto nie jest człowiekiem sukcesu, ten jest przegrany – poniósł klęskę i stracił wszystko.
Dlatego stajemy do kolejnego wyścigu, ale, aby tym razem odnieść sukces, starannie się przygotowujemy. Chcemy dobrze się uczyć, aby dostać lepszą pracę; lepsza praca oznacza większe wynagrodzenia, dzięki któremu możemy więcej kupić i wydać więcej niż inni. I gdy niemal osiągamy wreszcie sukces w życiu, okazuje się, że musimy więcej pracować, aby więcej zarobić, aby móc więcej wydawać, czyli osiągnąć sukces, to znaczy osiągnąć więcej niż inni, bo inaczej okażemy się przegrani, a przecież nic nie przeraża nas tak głęboko i dotkliwie, jak możliwość jakiejkolwiek porażki.
Przyzwoicie wyglądając…
Gdy kręcimy się na karuzeli sukcesu i lęku przed porażką, otaczający nas świat przestaje się wydawać czytelnym ciągiem środków prowadzących do naszych sukcesów. Przestaje dla nas być takie oczywiste, że wstajemy wcześnie rano, aby się umyć i ubrać, aby przyzwoicie wyglądając, zdążyć na pociąg jadący do Warszawy, aby dotrzeć na czas do pracy, aby móc osiągnąć awans, który sprawi, że będziemy wstawać jeszcze wcześniej, aby się umyć i ubrać, aby przyzwoicie wyglądając…
W nasze napędzane strachem przed porażką życie wkradają się wątpliwości. Zaczynamy pytać o sens takiego życia i naszych działań. Życie jawi nam się jako plątanina dróg bez drogowskazów, problemów bez rozwiązań, zagmatwany, nieprzyjazny, labirynt bez celu. Zagubieni patrzymy na losy innych ludzi i one również wydają nam się zagmatwane, niejasne, trudne do zrozumienia i wzajemnego porównania. Życie okazuje się bezsensowne, a my pozbawieni jakichkolwiek szans na sukces. Stajemy się przegrani, ponosimy klęskę, wszystko tracimy. Gorycz tej porażki jest tak ogromna, że w poczuciu beznadziei i braku ratunku albo ze zdwojoną siłą wprawiamy w ruch karuzelę pogoni za sukcesem, chociaż znamy gorzką prawdę, że to bez sensu , do niczego nie prowadzi, nic nie daje, to przegrane życie, albo popadamy w całkowite zwątpienie i dajemy się nieść nurtowi życia bezwolnie, bo to i tak wszystko bez sensu , robienie czegokolwiek – nic nie da, a nasze życie i tak jest przegrane.
Zbyt ryzykowna gra?
Moglibyśmy przecież zdobyć się na odwagę odkrycia sensu naszego życia, ale czy nie jest to zbyt ryzykowna gra? Czy wszechobecne widmo lęku przed klęską nie paraliżuje nas? Co by się stało, gdyby w tej grze o najwyższą stawkę, jaką jest nasze życie, rzeczywiście okazało się, że przegraliśmy, że wszystko straciliśmy? Gdyby nagle stało się jasne, że nasze życie rzeczywiście nie miało żadnego sensu? Czy taka perspektywa nie przeraża współczesnego człowieka nawet bardziej niż perspektywa śmierci?
Być może właśnie tutaj tkwi największa trudność w poszukiwaniu sensu życia. Wbrew temu, co tak chętnie zazwyczaj powtarzamy, i co tak często ogłasza współczesna kultura, boimy się, że życie, jakie prowadzimy, naprawdę pozbawione jest sensu i prowadzi donikąd. Niewolni od lęku przed klęską, obawiamy się, że sens życia nie musiałby wcale nadawać się na pierwsze strony gazet, błyszczeć w świetle jupiterów i fleszy lub czynić z nas idoli.
Czy życie zaskoczy?
Bez względu na to, czy sens życia musimy odkryć czy też nadać mu go sami, wymaga to od nas ogromnego wysiłku i walki ze strachem przed niepowodzeniami. A do tego właśnie nam, współczesnym, brakuje nam siły i odwagi. Jest szansa na to, że nasze życie ma sens i że musimy go poszukiwać, chociaż często to, co odkryjemy, całkowicie nas zaskoczy. Pewien niezwykle ceniony i mający wielkie osiągnięcia wychowawcze pedagog został kiedyś zapytany przez dziennikarza, w jaki sposób zapewni poprzez wychowanie sukces życiowy swojemu jedynemu synowi.
Wie pan – brzmiała odpowiedź – on wprost kocha robić porządki i ciągle sprząta. Chciałbym go wychować na szczęśliwego zamiatacza ulic. Tak, takie życie miałoby dla niego sens.