CZĘŚĆ 2 – Katecheza I – REAKCJA BOGA NA GRZECH – PROTOEWANGELIA

Zaistnienie zła w świecie wiąże się z grzechem ludzi pierwszych, o którym mówi Księga Rodzaju. Rozważaliśmy to w ubiegłym roku. Co działo się z człowiekiem po grzechu, ukazuje trzeci rozdział Księgi Rodzaju (3,7-13). W naszych obecnych rozważaniach najpierw zwrócimy uwagę na zachowanie się Adama i Ewy po grzechu, przypominając sobie i nieco pogłębiając to, co mówiliśmy już na ten temat w ubiegłym roku (zob. Katecheza II Grzech i jego bezpośrednie skutki), a potem na reakcję Boga na ich grzech.
I. Sytuacja człowieka po grzechu
Można zapytać: Dlaczego Pan Bóg nie przeszkodził człowiekowi w grzechu? Nie uczynił tego, gdyż stworzył człowieka wolnym, na swój obraz i podobieństwo. Dając mu przykazanie (słowo), by nie sięgał po swoje poznanie dobra i zła, chciał, aby człowiek był blisko Niego i żył Jego poznaniem. Nie przeszkodził jednak człowiekowi w zerwaniu więzi ze sobą, gdyż tak go ukochał, że nawet gdy człowiek zgrzeszył, Bóg był gotów go odkupić (zbawić). Bóg tak czyni, gdyż może wziąć na siebie skutki zła, które zostało spowodowane czy niejako „wyprodukowane” przez nadużycie wolności przez człowieka i było wynikiem nadużycia przez niego dobroci Boga.
Warto pokazać to na pewnym przykładzie: Załóżmy, że człowiek wyprodukuje taki komputer, który sam będzie tworzył sobie nowe programy – czyli całkowicie wolny, twórczy komputer. Człowiek da temu komputerowi całkowitą wolność. W pewnym momencie jednak człowiek dostrzega, że ten komputer zaczyna wytwarzać program, który ma na celu zniszczenie samego siebie i człowieka, który go uczynił, że zaczyna działać przeciwko człowiekowi. Co człowiek wtedy zrobi? Przeszkodzi komputerowi. Wyłączy go z prądu. Nie pozwoli na zrealizowanie takiego programu.
Czy Pan Bóg mógł tak uczynić wobec swojego stworzenia? Mógł, ale w ten sposób ograniczyłby wolność człowieka. Pan Bóg, stwarzając człowieka wolnym, zaryzykował, że człowiek obrócił się przeciwko Niemu. Dlaczego? Po pierwsze, dlatego, że skoro dał człowiekowi właściwie nieograniczoną wolność i rzeczywiście pozwolił mu z niej korzystać. Gdy człowiek jej nadużył, Pan Bóg mu w tym nie przeszkodził, mając świadomość skutków, jakie to może przynieść i gotowości wzięcia ich na siebie. Po drugie, Pan Bóg mógł dać taką wolność człowiekowi, ponieważ jest Bogiem. I dlatego wiedział, że jeśli nawet sprawy pójdą tak źle, że człowiek za namową szatana zgrzeszy i obróci się przeciwko Panu Bogu, to Jemu i tak to wszystko nie wypadnie z rąk właśnie dlatego, że On jest Bogiem. Człowiek zaczyna się bać, kiedy coś się przeciwko niemu obraca (i dlatego „wyłączy z prądu” to, co mu zagraża). Pan Bóg jest Bogiem w sensie absolutnym, i skoro dał człowiekowi wolność, dał mu wolność prawdziwą.
Otwarcie oczu
Otworzyły im się obojgu oczy i poznali, że są nadzy (Rdz 3,7).
Istota grzechu – który zaistniał wskutek uległości wobec kuszenia złego ducha – tkwi w tym, że człowiek, będący obrazem Boga, chciał stać się całkowicie niezależnym od Boga, istnieć poza Nim; chciał być jak Bóg, ale bez odpowiadania Bogu, bez związku z Bogiem. Po grzechu i w konsekwencji grzechu człowiekowi otwarły się oczy, odkrył własną nagość, to znaczy zobaczył, że jest pozbawiony tego, co dotychczas posiadał jako coś indywidualnego i specyficznego: swojego stanu bycia jedynym stworzeniem na obraz Boży.
Wskutek grzechu człowiek stracił również posiadaną zdolność, tę specyfikę, która odnosiła go w sposób jedyny w swoim rodzaju do Boga. W konsekwencji grzechu człowiek nie mógł już realizować i aktualizować w sobie obrazu Bożego, to znaczy zdolności przekraczania siebie i wychodzenia ku drugiemu, umiejętności odpowiadania i komunikowania się z nim, tworzenia jedności i komunii w wielości osób, na podobieństwo Trójcy Świętej.
To, co Bóg zaszczepił w egzystencji człowieka jako swój obraz, naturalnie nie zostało zabrane człowiekowi, ale człowiek nie mógł już wprowadzać w czyn tej swojej możliwości odpowiadania Bogu i drugiemu dla objawienia jedności. Człowiek stał się kimś, kto – mimo że ma w sobie tę zdolność – nie może jej aktualizować, realizować. Nosi ją w sobie jako tęsknotę, której nie może sam w pełni zaspokoić czy wyrazić w działaniu. Nie może, gdyż zerwawszy więź z Bogiem, odczuwa lęk o samego siebie.
Odkrycie własnej nagości
Tekst biblijny wyraża
sytuację i zachowanie człowieka po grzechu za pomocą pewnych obrazów: poznali, że są nadzy; spletli więc gałązki figowe i zrobili sobie przepaski (Rdz 3,7).
Nagość, która przed grzechem była znakiem ufności i bezwarunkowego oddania się drugiemu człowiekowi, zaczęła stanowić problem. Człowiek zaczyna przeżywać lęk przed drugim, ponieważ stracił pewność, poczucie bezpieczeństwa, gwarancję swojego życia, która była mu zapewniana przez Boga. Naturalnie nie znaczy to, że Bóg zanegował to życie człowieka, ale człowiek nie miał już w samym sobie tej ufności, tego odniesienia do Boga, dającego mu pewność posiadania życia od Boga. Właśnie dlatego, że temu zaprzeczył.
Adam i Ewa w raju przed grzechem tworzyli jedność. Ta jedność wynikała ze świadomości, że są stworzeniami zależnymi od Boga. Dlatego mogli się komunikować, jedno mogło dawać siebie drugiemu. Nie pożądali, lecz dawali siebie. Całość była utrzymywana przez Boga. Adam mógł dawać swoje życie Ewie, a Ewa jemu, ponieważ wiedzieli, że Bóg daje i gwarantuje życie im obojgu. Po grzechu to się zmieniło z ich strony. W momencie, kiedy przestali rozumieć siebie jako stworzenie zależne od Boga i utrzymywane przez Niego, Adam zaczął patrzeć na Ewę w pewnym sensie jak na kogoś obcego (innego), a nawet pod pewnym względem jak na nieprzyjaciela; i podobnie Ewa zaczęła patrzeć na Adama. Ostatecznie zaistniało między nimi rozdzielenie (pożądanie lub odrzucenie drugiego), dlatego, że powstało rozdzielenie między nimi a Bogiem.
Po grzechu człowieka szatan mówi teraz w jego sercu: broń twojego życia, broń, jak możesz, bo nikt ci go nie da. Doprowadziwszy do grzechu szatan niejako pognębia człowieka, trzymając go w skutkach grzechu: odwróciłeś się od Boga, dlatego On cię już nie może kochać. W pierwszej fazie zły duch występował jako kusiciel, wichrzyciel, teraz zaś jako oskarżyciel. Zaczyna działać z ukrycia. Jako kusiciel, jako diabeł (czyli ten, kto inaczej ukazuje rzeczywistość) występuje w sposób widzialny. Jako szatan (hebr.: przeciwnik, oskarżyciel), występuje jako ten, który atakuje, i to atakuje z ukrycia, z drugiej pozycji, z serca człowieka. To jest przedziwne, bo gdy się otworzyły oczy obojgu poznali, że są nadzy.
Przed grzechem przykazanie: nie będziesz jadł z owoców tego drzewa, było łącznikiem człowieka z Bogiem, niejako kanałem dającym życie. Jak długo człowiek pojmował siebie, jako zależnego od Boga, żył jako stworzenie, w rękach Boga. W momencie, gdy przez nieposłuszeństwo ten kanał został przerwany i człowiek powiedział: chcę być jako Bóg, już nie akceptował swojej sytuacji stworzenia, ale też nie mógł być Bogiem. Nie mógł sobie samemu dawać, zapewnić życia. Wobec tego zaczął tego życia bronić, bronić tego, co ma.
Otworzyły im się oczy i poznali, że są nadzy, to znaczy wydani na działanie kogoś innego. Jednocześnie muszący siebie bronić. Uczynili więc sobie przepaski. Nie chodzi tu o to, aby zakryć sobie genitalia. Chodzi o to, że człowiek od człowieka zaczyna się odgradzać, oddzielać, nie jest w stanie być w jedności. Każdy widział drugiego żyjącego obok jako swoistego konkurenta czy nieprzyjaciela.
W rzeczywistości przeżywanie obecności drugiego człowieka, obecności coraz to bliższej, obecności psychicznej i fizycznej, prowadzi do odkrywania właśnie odmienności osób i stanowi materię do bogactwa przeżyć. Bardzo często jednak bliskość drugiego przyczynia się do zamknięcia się czy ucieczki z powodu lęku przed nim. Dostrzegamy, że nie potrafimy odpowiednio kształtować relacji, że nie potrafimy tak nad nimi panować i tak układać, by prowadziły do pełnego przeżywania człowieczeństwa w relacji do bliźniego. Oscylujemy między pożądaniem (wykorzystaniem) bliźniego dla siebie (niewłaściwe pojęcie miłości, zakochanie się) a lękiem przed drugim, wyrażającym się w obojętności, odrzuceniu czy nienawiści. Źródłem tego egzystencjalnego lęku człowieka jest podstawowy, pierwotny lęk przed stratą siebie, przed śmiercią i umieraniem – skutkami grzechu pierworodnego. W momencie, gdy człowiek nie chciał być jako stworzenie, a okazało się, że nie jest Bogiem, został niejako zawieszony w próżni. Nieakceptowanie faktu bycia stworzeniem stawia człowieka w sytuacji egzystencjalnej nieprawdy.
II. Bóg szuka człowieka
Gdy zaś mężczyzna i jego żona usłyszeli kroki Pana Boga przechadzającego się po ogrodzie w porze, kiedy był powiew wiatru, skryli się przed Panem Bogiem wśród drzew ogrodu (Rdz 3,8).
Gdy nastąpiło zerwanie relacji z Bogiem, człowiek przestał wierzyć, że jego „konto” (zabezpieczenie) życia jest nadal otwarte i dlatego przeżył lęk o siebie, przeżył lęk o swoją egzystencję, przestraszył się, ukrył się. Dlatego Bóg szuka Adama: Gdzie jesteś? On odpowiedział: Usłyszałem Twój głos w ogrodzie, przestraszyłem się, bo jestem nagi, i ukryłem się. Rzekł Bóg: Któż ci powiedział, że jesteś nagi? Czy może zjadłeś z drzewa, z którego ci zakazałem jeść? Mężczyzna odpowiedział: Niewiasta, którą postawiłeś przy mnie, dała mi owoc z tego drzewa i zjadłem Wtedy Bóg rzekł do niewiasty: Dlaczego to uczyniłaś? Niewiasta odpowiedziała: Wąż mnie zwiódł i zjadłam (Rdz 3,9-12).
Niewłaściwy obraz Boga
Ważne jest uświadomienie sobie tego, że po grzechu człowiek nie mógł przeżywać w pełni tego, co było rzeczywistością jego bycia na obraz Boży. W człowieku nastąpiła zmiana jego relacji do Boga. Nie zmienił się natomiast stosunek Boga do człowieka jako stworzenia, w którym Bóg zawarł swój obraz.
Zazwyczaj, gdy mówimy o grzechu i jego skutkach, myślimy, że to Pan Bóg się obraził, ponieważ człowiek przez grzech wyrządził Mu krzywdę. To jest jednak tylko pewien aspekt tej sytuacji. Musimy pamiętać, że to nie Pan Bóg się obraził z powodu grzechu człowieka ani też grzech nie zaszkodził bezpośrednio Panu Bogu, lecz to w człowieku zaistniała zmiana, nastąpił błąd, który zmienił w nim sposób patrzenia na Boga. To w człowieku został zniekształcony obraz Pana Boga. Wskutek grzechu człowiek nie ma właściwej relacji do Boga. Nie jest w stanie wierzyć w jego dobroć, gdy dzieją się rzeczy, których nie rozumie.
Zrzucanie winy
Rozmowa Adama i Ewy z Bogiem, w której próbują oni zrzucić z siebie odpowiedzialność za dokonany czyn i obarczają winą drugiego (siebie nawzajem), odzwierciedla bardzo trudną prawdę, która jest charakterystyczna dla naszej rzeczywistości: człowiek w momencie krytycznym ucieka od odpowiedzialności za swoje czyny, albo co najwyżej z wielkim trudem bierze odpowiedzialność na siebie. To nie ja, to moja żona; to nie ja, to mój mąż; to nie ja, to ktoś inny. Możemy stwierdzić – zapewne z pewnym uproszczeniem – że w tym przerzucaniu odpowiedzialności na kogoś innego istnieje pewna hierarchia – zazwyczaj spychamy zło na kogoś słabszego. To jest podstawowy mechanizm naszego działania, który decyduje o tym, co się dzieje w różnych strukturach, począwszy od tych najmniejszych i najbliższych, jak rodzina, środowisko sąsiedzkie lub związane z pracą, aż po struktury społeczne i polityczne, państwowe, europejskie i globalne.
Niewątpliwie mogą zaistnieć jakieś wyjątkowe sytuacje, zasadniczo jednak nikt z nas nie chce przyjmować na siebie zła, które dotyka jego osobiście czy kogoś innego. Czy Adam był w stanie przyjąć konsekwencje swojego grzechu? Gdyby był w stanie, to znaczy gdyby potrafił kochać, to powiedziałby: „tak, to ja uczyniłem”. Wziąłby winę na siebie i byłby gotów umrzeć. To później uczynił Chrystus. On, nowy Adam, umarł za grzeszną Ewę (ludzkość). Umierając za nią na krzyżu uczynił ją swoją oblubienicą.
Ciąg spychania winy na drugiego, słabszego musiał zostać przerwany. Stało się to przez Jezusa Chrystusa. On stał się słabym i pozwolił przybić się do krzyża. Tak grzech spychany na innych, w konsekwencji spadł na Jezusa Chrystusa. Pan Jezus stanął ostatni w tej kolejce i już nie zrzucił dalej winy, jaką przygotowali Mu winni. I w ten sposób przerwał ten ciąg lęku, ciąg nienawiści.
III. Protoewangelia
Pan Bóg definiuje, określa zło, wskazuje na jego skutki; wobec zaistniałej wskutek grzechu sytuacji, pozostaje suwerennym Panem i Bogiem. Widać to w reakcji Boga bezpośrednio po grzechu człowieka. Wtedy Pan rzekł do węża: Ponieważ to uczyniłeś, bądź przeklęty (…) wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie a niewiastę, między potomstwo twoje a potomstwo jej, ono zmiażdży ci głowę (por. Rdz 3,14-15).
Bóg nie może potwierdzić fałszywego sposobu egzystencji
Grzech ma swoje konsekwencje. Jeśli patrzymy bez uprzedzeń, dostrzegamy, że Pan Bóg „nie może” tego zmienić, to znaczy nie może usunąć zła będącego skutkiem grzechu, jako pewnej okoliczności życia człowieka. Więcej, Pan Bóg nie może nawet chcieć tego zmienić, to znaczy zawiesić tego związku między skutkiem grzechu (oderwaniem się człowieka od Boga) a grzechem człowieka (próbą życia na własną rękę, bycia dla siebie).
Gdy mówię, że Pan Bóg nie może chcieć tego zmienić, to w tym
znaczeniu, że Pan Bóg nie może zaakceptować i potwierdzić fałszywej (nieprawdziwej, nieodpowiadającej prawdzie) formy egzystencji. Bóg bowiem pozostaje (musi pozostać) wierny sobie i okazuje wierność stworzeniu, człowiekowi. Nie może zaprzeć się samego siebie w swojej wierności. Nie oznacza to jednak jakiegoś ślepego determinizmu, lecz jest wynikiem wolnej, ale niezmiennej woli Pana Boga.
Pan Bóg nie może chcieć tego zmienić, ale może i chce w to się zaangażować, wejść w to aż do wcielenia się w rzeczywistość człowieka. Dlatego, pozostając wiernym wobec człowieka, wchodzi w jego sytuację, sam stając się człowiekiem podległym cierpieniu i śmierci. Bóg, nie mogąc zaprzeć się samego siebie, a chcąc pozostać wierny swemu stworzeniu, nie neguje relacji między sobą a stworzeniem i nie pozostaje w stosunku do człowieka jakby z zewnątrz, nawet wtedy, gdy człowiek się odwrócił od Niego. Wchodzi w sytuację człowieka, i to właśnie w tę zwichniętą przez grzech sytuację człowieka, który stracił właściwą koncepcję swojej egzystencji.
Przeklęcie mentalności złego ducha
W opowiadaniu biblijnym, które przedstawia reakcję Boga w stosunku do szatana (węża), możemy wyróżnić trzy elementy, trzy rodzaje działania Boga: 1) bądź przeklęty – przeklęcie szatana; 2) kładę nieprzyjaźń – zapowiedź napięcia, zmagania; 3) ono (potomstwo Niewiasty) zetrze ci głowę – zapowiedź zwycięstwa nad głową (logiką) szatana.
Należy zwrócić uwagę na to, że w odniesieniu do szatana – kusiciela Bóg ujmuje skutki jego działania w formie przekleństwa. To przekleństwo dotyczy samego szatana, jego mentalności i tego, co on reprezentuje. Przez grzech bowiem zaistniała w stworzeniu mentalność, która znajduje się w opozycji do Boga. Bóg, skoro jest Bogiem w sensie absolutnym, obejmującym wszystko, nie może tolerować innej mentalności niż swojej. Dlatego musiał i chciał powiedzieć wobec szatana: „bądź przeklęty”. Tym samym zostaje objawione, że mogą zaistnieć także w życiu człowieka takie aspekty, które podlegają przekleństwu. Musimy mieć odwagę dostrzec w nas samych, że czasem mamy coś z tej mentalności, która należy do „sfery” przeklętej. Zasada, która wyszła od szatana, jest przeklęta, nie może być zaakceptowana, ale istnieje. Jest, chociaż nie ma racji bytu, i dlatego jest przeklęta. Pan Bóg mógł to tak zdefiniować, tak określić, dlatego że jest w stanie wybawić człowieka od tego przekleństwa, jest w stanie to przekleństwo wziąć na siebie w swoim Synu, żeby dać człowiekowi możliwość powrotu z przekleństwa do błogosławieństwa (zob. Ga 3,13-14).
Bóg niejako zagospodarowuje nadużytą przez człowieka przestrzeń wolności swoim wolnym podjęciem konsekwencji tego nadużycia i wprowadzeniem człowieka w zdolność korzystania z tej samej (Jego) wolności. Czasem bagatelizujemy grzech. Mówimy: wszystko jest dobre. Tymczasem grzech jednak zaistniał i spowodował przekleństwo. Jeśli tej prawdy nie przyjmujemy na serio, nie ma mowy o historii zbawienia. Jeśli uwierzymy, że damy sobie radę sami, jakoś dobrzy, negujemy prawdę o grzechu i o zbawieniu – Pan Jezus nie musiałby przychodzić na ziemię. On jednak przyszedł właśnie po to, żeby stać się przekleństwem. I chrześcijanie w to wierzą. Jezus stał się przekleństwem, Bóg uczynił Go grzechem, został powieszony na krzyżu, a przeklęty każdy, którego powieszono na drzewie… (Ga 3,14). To jest pierwszy element czy pierwszy aspekt prawdy o zbawieniu. Jeśli w to nie uwierzymy, na nic nasze rozważanie na temat historii zbawienia. Konieczne jest odkrycie i uświadomienie sobie prawdy o tym twardym aspekcie przekleństwa mentalności pochodzącej od złego, wobec której stanął Jezus Chrystus.
Pan Bóg przeklina mentalność inną niż Jego, bo nie może być innej mentalności pozytywnej poza Bogiem, żeby pomóc ludziom, którzy zostali oszukani, myśleli, że da się zrobić coś obok Pana Boga. Przeklęty człowiek, który ufa samemu sobie (zob. Jr 11,3; 17,5; Ps 49,14n;). Chrześcijanin zaczyna rozumieć, że każde działanie w oparciu tylko o swoje poznanie i tylko na własną rękę, poza Bożym zamysłem, poza Jego przykazaniami, jest przeklęte. To jest początek Ewangelii. My tego nie bierzemy na serio i chętnie usuwamy ze swojej świadomości. Trudno jest nam uznać, że coś w naszym życiu może podlegać przekleństwu i że to potrzebuje uzdrowienia.
„Wprowadzam nieprzyjaźń”
Uderzające jest to, że kiedy człowiek zgrzeszył – kiedy zgrzeszyli Adam i Ewa – Bóg zareagował na to nie tylko karą (choć ta też musiała mieć swoje miejsce), ale przede wszystkim obietnicą. Obietnicą zwycięstwa nad grzechem, zwycięstwa, którego dokona sam Bóg. Widać to w słowach skierowanych do szatana: Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie a niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje a potomstwo jej: ono zmiażdży ci głowę, a ty zmiażdżysz mu piętę (Rdz 3,15). To wprowadzenie nieprzyjaźni jest dla obrony człowieka przed wpływem szatana. Stanowi ono wyrwanie człowieka spod władzy szatana.
Jak bardzo jest to odmienne od naszego sposobu myślenia! Kiedy ktoś zawini przeciw nam, koncentrujemy się na ukaraniu go, na zemście, na pokazaniu, że to my mamy rację. Oczywiście, robimy to na różne sposoby, niekoniecznie brutalnie, ale chcemy, żeby ten, kto zbłądził, kto zgrzeszył przeciw nam i uczynił zło, zrozumiał, że ma coś do naprawienia wobec nas.
Tymczasem Pan Bóg, kiedy człowiek zgrzeszył, daje mu obietnicę. W teologii nazywa się to protoewangelią, czyli tym, co leży u podstaw Ewangelii, co ją poprzedza, co stanowi jej zalążek i pierwsze objawienie. Protoewangelia objawia i ukazuje podstawę działania Boga w stosunku do człowieka. Ta protoewangelia zawiera w sobie obietnicę, że Bóg kładzie nieprzyjaźń między węża – złego ducha, kusiciela – a Niewiastę oraz między potomstwo Jej i potomstwo węża – złego ducha. W protoewangelii jest też zapowiedź walki, napięcia, starć i czyhania węża przeciwko Niewieście i Jej Potomstwu oraz ostatecznego zwycięstwa Potomka Niewiasty, który zetrze głowę węża – to znaczy: zetrze w człowieku tę skrzywioną, zwichniętą mentalność, jak powstała w nim na skutek zwiedzenia go przez kusiciela i jaka ujawniła się w grzechu i przyniosła śmierć (por. Jk 1,15).
Wprowadzam nieprzyjaźń. Pan Bóg, który kocha wszystko, który jest taki dobry, mówi bardzo wyraźnie: wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie a Niewiastą, między potomstwo twoje a potomstwo Jej. Nie ma żadnej możliwości kompromisu. Zdefiniowanie tej nieprzyjaźni jest kolejnym elementem wyrażającym panowanie Boga nad zaistniałą sytuacją w życiu człowieka. Ta nieprzyjaźń nie powstała automatycznie, lecz teraz Pan Bóg ją definiuje i określa – Ja jestem Panem tej sytuacji. W naszym życiu jest też bardzo ważne, żebyśmy mieli odwagę określić, że między nami może być nieprzyjaźń. Nie musimy się kochać po ludzku za wszelką ludzką cenę. Jeśli się nie kochamy, to i tak prędzej czy później to wyjdzie. Lepiej powiedzieć, że mamy różne zdania, nawet, że się nienawidzimy, ale zaczynamy się modlić o to, żeby tu weszła przyjaźń, umiejętność kochania nieprzyjaznego człowieka. Tym, co niszczy wspólnoty, jest fałszywa przyjaźń. Wspólnota chrześcijańska ma odwagę powiedzieć: „tu jest nieprzyjaźń”, bo ma władzę nad nią, bo może kochać to, co jest nieprzyjazne.
Zapowiedź zwycięstwa: „Ono zetrze twoją głowę”
Trzeci element to zapowiedź zwycięstwa. Wspomniana wcześniej nieprzyjaźń rozwiąże się przez walkę na śmierć i życie, nie przez żadną ugodę. Bóg definiuje nieprzyjaźń między szatanem i jego potomstwem, czyli jego koncepcją i mentalnością, a wizją życia człowieka, jaką posiada Bóg. Otwiera ona drogę odkupienia, co dokona się przez Jezusa Chrystusa. Tekst mówi o napięciu, w którym będzie starta głowa węża, ale dokona się to pewnym kosztem, wyrażonym w obrazie zmiażdżonej pięty (zob. Rdz 3,14-15). Jezus zostanie faktycznie dotknięty przez skutki działania szatana. Zostanie ukrzyżowany. Ale to właśnie wtedy logika szatana zostanie pokonana. To zwycięstwo na szatanem będzie jednak okupione wolną decyzją poniesienia pewnej straty przez Tego, kto podejmie walkę (konfrontację) z szatanem. Spotkały się tu logika zysku przez działanie na własną rękę i gotowość poniesienia straty przez przyjęcie postawy posłuszeństwa.
Ewangelia Jezusa Chrystusa obwieszcza tę samą prawdę, która była zawarta w protoewangelii, gdy po grzechu Bóg obwieścił człowiekowi między innymi także to: umrzesz. Umrzesz, dlatego że sięgnąłeś po poznanie dobra i zła na własną rękę. Uczyniłeś to, zgrzeszyłeś, ale grzech – a właściwie przyjęcie jego konsekwencji, jaką ostatecznie jest śmierć/umieranie – stanie się okazją do poznania życia na nowo i w pełni oraz do poznania Dawcy życia. To właśnie spełniło się w śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa. Od tego czasu prawda umrzesz należy integralnie do Ewangelii. Po grzechu nie ma możliwości przyjęcia Ewangelii
– dobrej nowiny o życiu, bez brania na serio prawdy o śmierci. Każda wiadomość, która próbowałaby absolutyzować prawdę nie umrzesz, jest fałszywa. Dziś często próbuje się żyć, jakby to było prawdą, że człowiek nie umrze. Ma to daleko idące konsekwencje rzutujące na styl życia i na moralny aspekt postępowania człowieka.
Zapowiedziane zwycięstwo: ono zmiażdży ci głowę, a ty zmiażdżysz mu piętę (Rdz 3,15), dokonało się na krzyżu. Pierwszym etapem tej walki i zwycięstwa jest kuszenie na pustyni (zob. Mt 4,1-11). Szatan kusił Jezusa: zbaw duszę swoją, po co masz cierpieć głód, spraw, aby te kamienie stały się chlebem, rozwiąż twój problem, zbaw twoje życie; rzuć się w dół – pokaż, kim jesteś, pójdą za tobą, będziesz przywódcą, który narzuci innym swój rytm; a wreszcie: oddaj mi pokłon. Jezus na żadną z tych propozycji nie poszedł. Nie zależało mu na tym, aby siebie zbawić, bo wiedział, że Jego zbawienie jest w tym, co pochodzi od Ojca, nie w Nim.
Jezus starł głowę, czyli mentalność szatana już na pustyni, kiedy nie uległ pokusom szatana, który podpowiadał Mu „lepsze” rozwiązania: sposoby powodzenia Jego zbawczej misji. Wówczas szatan od Niego odstąpił do czasu. Zamknięcie tego epizodu następuje w momencie krzyża. Te wszystkie elementy kuszenia powtarzają się w scenie ukrzyżowania, kiedy zostaje źle rozumiane Jego wołanie: pragnę, albo, kiedy do Niego wołają: zejdź z krzyża itp. Jezus nie przyjął tego, co mogło zaspokoić Jego życie, ani nie zszedł z krzyża, nie poszedł nawet na tę pokusę wiary łatwej, która by zaspokoiła nasze życie: zejdź z krzyża, a uwierzymy. Został na krzyżu, bo wiedział, że wiara się zasadza na czymś innym niż na działaniu człowieka. Starł mentalność szatana, ale zapłacił starciem pięty. Wyjście człowieka poza zamysł, jaki Pan Bóg miał wobec niego, musiało zostać opłacone dobrowolnie przyjętą śmiercią.
Określenie skutków grzechu w stosunku do człowieka
Po odniesieniu się do szatana (węża) zostają określone przez Boga skutki grzechu w stosunku do niewiasty i mężczyzny. Pan Bóg dotyka tych sfer życia, które są najbardziej istotne dla spełniania się człowieczeństwa w każdym z nich (zob. Rdz 3,16-19a).
W stosunku do człowieka Bóg określa konsekwencje grzechu w różnych przejawach cierpienia związanych z jego życiem, także trud i znój pracy oraz inny rodzaj relacji między ludźmi. Wszystko to zostało niejako zebrane w oświadczeniu: prochem jesteś i w proch się obrócisz (Rdz 3,19b). Grzech pierwszych ludzi wraz z jego konsekwencjami przeszedł na wszystkich: przez jednego człowieka grzech wszedł na świat, a przez grzech śmierć, i w ten sposób śmierć przeszła na wszystkich ludzi, ponieważ wszyscy zgrzeszyli (Rz 5,12). Taka jest egzystencja człowieka – naznaczona swoistą absurdalnością. Człowiek jest powołany do tego, by być „jak Bóg” (ale z Bogiem!), a jednocześnie doświadcza, że tak nie jest. Ta paradoksalna sytuacja może być rozwiązana tylko przez śmierć, konieczne jest bowiem zamknięcie tego rodzaju egzystencji, swoistego błędnego koła, w które człowiek jest uwikłany wskutek dążenia, by być „jak Bóg”, ale poza Bogiem i bez Boga.
Śmiertelność jest dla chrześcijanina Dobrą Nowiną. To, czego my normalnie nie chcemy akceptować, to jest właśnie śmierć. Jezus to zaakceptował. Przyjął śmiertelność i w ten sposób powiedział, że człowiek poza Bogiem musi umrzeć, ale właśnie tam otrzyma życie. I gdyby Pan Jezus nie pozwolił szatanowi dotknąć swojej „pięty”, do dzisiaj byśmy nie wiedzieli, że można zmartwychwstać, że można umrzeć i żyć. Jeśli chrześcijanie nie dadzą się prześladować, świat nie będzie wiedział, że można żyć w kontekście śmierci; jeśli chrześcijanie nie przyjmą tej logiki (nie chodzi tu często o wielkie prześladowania, ale o sprawy dokonujące się w jednej wspólnocie, w sąsiedztwie, w rodzinie), jeśli nie będzie osób, które świadomie będą przyjmowały gotowość bycia prześladowanym nie czyniąc z tego powodu żadnych manifestacji – Jezus nie będzie tam głoszony, nie będzie się dokonywało zbawienie.
Punkty do indywidualnej refleksji i medytacji
1. Człowiek zgrzeszył i wtedy otworzyły mu się oczy (zob. Rdz 3,7). Poznał prawdę o sobie, ale niejako bez Boga, bez poczucia jego bliskości i życiodajnej miłości (zob. Rz 3,23). Stał się w pewnej mierze przeciwnikiem Boga, zaczął myśleć inaczej niż myśli Pan Bóg (zob. Kol 1,21; Rz 5,10; Mt 16,23). Człowiek zaczął chodzić własnymi drogami, szukając niezależności od Pana Boga i Jego przykazań (zob. Iz 42,24; 55,8: Ba 4,13-26 itp.; Kompendium 75, 77)
2. Bóg dotknął przekleństwem szatana, jego mentalność, to wszystko, co od niego pochodzi (Rdz 3,14). To przekleństwo dotyka także człowieka i jego sposobu działania, na ile człowiek idzie za podszeptem szatana i dokonuje czynów pod jego wpływem (zob. Rdz 3,17; 4,11; 9,25). Przekleństwo stało się też – w przeciwieństwie do błogosławieństwa – sposobem karania i odrzucenia (zob. Lb 22,6; 24,9; Joz 6,26; Ps 37,22). Przekleństwo dotyczy tych, którzy przyjąwszy Prawo, nie wypełniają go. Z tego przekleństwa wykupił nas Chrystus (zob. Ga 3,7-14; Kompendium 106).
3. Wskutek grzechu zaistniała nieprzyjaźń. Tej nieprzyjaźni nie można pokonać inaczej jak przez krzyż, przez umieranie dla siebie. Tego może dokonać tylko Bóg – jego Syn, który ma życie od Boga Ojca (zob. Hbr 2,14nn). Jezus, jako Syn Boży to spełnił, przebaczając nam, jako grzesznikom, a więc nieprzyjaciołom Boga (zob. Rz 5,1-12; Kompendium 118-119, 122). To napięcie nieprzyjacielskie między ludźmi jednak trwa i często najbliżsi okazują się w jakiejś mierze i w jakiejś dziedzinie życia tak inni (tak inaczej myślący, działający, odczuwający), że jawią się nam jako wrogowie i nieprzyjaciele (zob. Mi 7,6 i Mt 10,36). Jak długo nie zaistnieje (dzięki słowu, wierze i sakramentom) duch Jezusa Chrystusa, nie potrafimy kochać prawdziwie drugiego człowieka, także wtedy, gdy nawet okazuje się on w jakimś stopni nieprzyjacielem. A miłość nieprzyjaciół jest znamieniem uczniów Chrystusa (zob. Mt 5,38-48; Rz 12,17-21; Kompendium 420).
4. Reakcja Boga na grzech człowieka (mimo przeklęcia i potępienia zła – zamysłu szatana) nie jest potępieniem go, lecz wyciągnięciem ku niemu ręki dla jego zbawienia (zob. J 3,14-21; Ez 18,23; Kompendium 7, 78). „Tam, gdzie wzmógł się grzech, jeszcze bardziej okazała się łaska.” Grzech poznaje się wobec Prawa, a łaskę przez doświadczenie przebaczenia (zob. Rz 5,19-21; Kompendium 73). Jest to obwieszczone przez głoszenie Ewangelii (zob. Mk 1,14; Dz 13,32-41; Kompendium 79, 101). Naturalnie to przebaczenie i łaskę oferowaną przez Boga człowiek może przyjąć lub odrzucić – w tym objawia się wolność człowieka. Jeśli przyjmie – wchodzi na drogę zbawienia, jeśli nie przyjmie – pozostaje w ciemności (zob. J 3,17-19; Łk 1,68-79; Iz 9,1-6; 49,8-21).

Próba spojrzenia na własne życie w kontekście rozważanego tematu
1. Na ile sobie uświadamiam moją wolność, kiedy czynię coś dobrego lub złego? Co ja uważam za dobre a co za złe? Co stanowi kryterium mojej oceny? Czy są to momenty, nad którymi panuję, podejmuję świadomie decyzje itp., czy też ulegam bezmyślnym zachowaniom, przyzwyczajeniom itp.?
2. W jakich okolicznościach szczególnie dostrzegam, że grzech i zło rozbija jedność między mną a drugim człowiekiem? Jak reaguję na zło i jego skutki? Czy rodzą się we mnie myśli rewanżu, ucieczki, rezygnacji? Czy mam świadomość, że zło niszczy, gdy jest odpłacane?
3. Jak rozmawiam o sytuacjach, gdy ujawnił się grzech, zło uczynione przeze mnie lub przez bardziej lub mniej bliskie mi osoby, gdy skutki tego zła mnie czy nas dotykają? Czy i w jakim stopniu podejmuję szczerze rozmowę, modlitwę sam czy też razem z bliskimi osobami?
4. Na ile sobie uświadamiam i przeżywam lęk po grzechu (po dokonaniu jakiegoś zła), obawę przed jego skutkami? Czego się boję przede wszystkim – ludzkiej opinii, konsekwencji dla mnie (zewnętrznych i wewnętrznych), kary Bożej, zemsty losu czy tp.? Czy zauważam w sobie skłonność do zrzucania winy na innych, aby siebie usprawiedliwić?
5. Na ile uświadamiam sobie, że czyniąc grzech (zło) także ja jestem poszkodowany, ponieważ zniekształciłem w sobie obraz Pana Boga, stałe się mniej prawdziwym człowiekiem i potrzebuję pomocy? Czy i od kogo tej pomocy oczekuję? Jak sobie ją wyobrażam – w czym jest mi potrzebna? Na ile jestem otwarty na dobrą nowinę, choćby była ona trudna, wprowadzała w nieprzyjaźń, w zwycięstwo przez nieprzyjaźń wobec „starego człowieka”?
6. Jak patrzę na siebie po grzechu? Czy odczuwam satysfakcję, że przeprowadziłem to, co chciałem; cieszę się z „owoców” grzechu i pokazania mojej wolności i niezależności? Czy też otwierają mi się oczy i widzę „nagość”, fałsz i bezsens? Czy próbuję się ukryć i zagłuszyć (wyciszyć) moje
sumienie? Czy myślę o odkupieniu dokonanym przez Jezusa Chrystusa, o tym, że On wziął mój grzech na siebie i z krzyża mi przebacza, abym widząc zło grzechu, trzymał się Jego? Czy i jak poznaję Jego miłość do mnie? Na ile zdaję sobie sprawę, że jako grzesznik kochany przez Boga mogę brać na siebie skutki grzechu swojego i bliźnich i żyć jako świadek Jego miłości i przebaczenia?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*