O świadomym i nieświadomym szerzeniu dobra lub zła

Dobro czy zło

Zapomniana wartość

Pochłonięci codziennym czy świątecznym życiem zapominamy często o rzeczach podstawowych, które decydują o tym, że nasze życie nie jest tylko gonitwą wokół napełniania żołądka, ubrania, dorabiania się czy spełniania zachcianek własnych i innych ludzi. W natłoku koniecznych obowiązków łatwo przychodzi nam stracić z pola widzenia cel naszego życia, sens zabiegania, trudzenia się koło tego wszystkiego, co pozwala potem spokojnie zasypiać, albo niespokojnie i z niecierpliwością czekać poranka.
W tym ferworze walki z życiem i o życie codzienne, ginie również myśl o własnej śmierci i duszy. Potrafimy zatracić nie tylko ostateczną perspektywę naszego istnienia, ale także pamięć o własnej duszy: o jej istnieniu, o potrzebie zadbania o jej stan, o tym, że życie duchowe nadaje sens naszemu zabieganiu, tej całej krzątaninie jaką w życiu czynimy. Zabiegani, zapominamy o własnym powołaniu – tym podstawowym, najważniejszym, którym jest powołanie do wiecznego szczęścia, przebywania w niebie, bycia z Bogiem „twarzą w twarz” na wieki, bez końca.

Trafić natomiast tam można tylko z pomocą Boga. To dar, który darmo otrzymujemy. Nawet największe starania, wielkie i wspaniałe akcje nie wystarczą, aby samemu zasłużyć na tę łaskę – bez łaskawości Boga pozostają tylko „rzucaniem się z motyką na słońce”.
Do zbawienia potrzebna jest łaska uświęcająca. Bez wiary człowiek Bogu nie może się podobać, nie może cieszyć się nadzieją, że kiedyś będzie z Nim współkrólował, współrządził. Uczy nas Pismo:

Wiara zaś jest poręką tych dóbr, których się spodziewamy, dowodem tych rzeczywistości, których nie widzimy.[…] Bez wiary zaś nie można podobać się Bogu. Przystępujący bowiem do Boga musi uwierzyć, że [Bóg] jest i że wynagradza tych, którzy Go szukają( Hbr 11,1n). Wiara jest jakby pomostem między nami, ludźmi a Bogiem, który ma moc nas zbawić.

Wiara jak garnek

Naczynie gliniane łatwo rozbić. Można to uczynić specjalnie lub przez nieuwagę. Często rozbite naczynie nie nadaje się już do użytku. Czasem nawet sklejenie na nic się nie przyda. Ten mechanizm można również odnieść do wiary. Wiarę, która jest darem, łatwo utracić. Czasem dokonuje się to dobrowolnie, ale zdarza się też, że jest to nieświadome. Ten „garnek wiary” możemy rozbić sobie sami albo ktoś inny może nam go roztrzaskać lub pomóc w rozbiciu. My również możemy komuś specjalnie ten garnek tłuc, aby pękł, albo niechcący i nieświadomie przyczyniać się do tego, że ktoś nieznajomy „garnek wiary” rozbije.

Świadomie czy też nie – za złem

Jeśli chodzi o tych, którzy świadomie tłuką te garnki wiary, sprawa jest oczywista, są narzędziami szatana (wprost lub pośrednio). Działają oni pojedynczo lub są zorganizowani. Wielu jednak włącza się w działalność
burzącą wiarę nieświadomie. Osoby takie nie posiadając zbyt szerokich horyzontów spostrzegania i myślenia, znajdują różne powody, dla których, czują się usprawiedliwione i rozgrzeszone z przyłączenia się do niszczycielskiego działania.

Walka o prawdziwe dobro człowieka

Odwrotnie, zbawienna jest działalność, która pozwala ten dar wiary noszony w glinianym, kruchym „garnku” zachować. Chodzi tu bowiem o najwyższe dobro każdego człowieka, jakim jest wieczne szczęście. Dotyczy to nie tylko chrześcijan i przyjmujących istnienie Boga, ale każdego człowieka. To jest powód, dla którego podejmujemy walkę z tym wszystkim, co wiarę – tę zbawiającą człowieka więź z Bogiem osłabia, ośmiesza czy niszczy. Autor Drugiego Listu do Tymoteusza ujmuje istotę tej walki oraz jej stawkę w następujący sposób:

Wszystkich, którzy chcą żyć zbożne w Chrystusie Jezusie, spotkają prześladowania. Tymczasem ludzie źli i zwodziciele będą się dalej posuwać ku temu, co gorsze, błądząc i [innych] w błąd wprowadzając. Ty natomiast trwaj w tym, czego się nauczyłeś i co ci zawierzono, bo wiesz, od kogo się nauczyłeś. Od lat bowiem niemowlęcych znasz Pisma święte, które mogą cię nauczyć mądrości wiodącej ku zbawieniu przez wiarę w Chrystusie Jezusie. (2 Tm 3,12-15)

Wspólnicy Boga

Każdy człowiek, który wiarę innych ludzi umacnia, ją propaguje, pomaga się wierze rozwijać – staje się sprzymierzeńcem Boga w dziele zbawiania. Taki człowiek swoim działaniem pomaga innym, aby mogli trwać w zbawczej komunii z Bogiem, w łączności z Nim. Przyczynia się do zbawienia duszy, a więc osiągnięcia ostatecznego celu każdego człowieka.

Podobnie każda rzecz, przedmiot, zajęcie, praca, działalność, sposób spędzania czasu, rozrywki, sport, wypoczynek, zajęcia, ludzie organizujący wolny czas, edukujący, partie, organizacje, media, prasa, mogą w ten proces wzmacniania wiary u ludzi się włączać. A w konsekwencji – pomagać ludziom się zbawiać. W tym zbawczym działaniu mamy swoich niebiańskich patronów oraz sprzymierzeńców: aniołów, Świętych, duchy posłuszne Bogu.

Wrogowie człowieka

Odwrotnie – każdy człowiek i wszystko, co wiarę w Jezusa osłabia, podważa, wyśmiewa – jest wrogiem prawdziwego dobra, szczęścia pojedynczego człowieka i ludzkości w ogóle. Rozpoznajemy w tym dziele niszczącym prawdziwe i wieczne dobro człowieka odwiecznego wroga ludzkości – szatana. On zbiera swoje żniwo posługując się nie tylko świadomie i wprost służącymi mu ludźmi, ale dla niszczenia człowieka potrafi wykorzystywać niewiedzę i naiwność ludzi głupich.

Podobnie wielu ludzi, organizacji, wydawnictw staje się narzędziem jego złowrogiej siły zabijania (przede wszystkim duchowego, a potem również fizycznego).

Wieczne korzenie codzienności

Jedni przez to oczyszczają się, drudzy sami grzeszą i innych pociągają ku temu, co gorsze, niższe, budzące odrazę. Może do tego wykorzystywać szatan płaszczyznę dobroczynności, walki o pokój, o równość, o szacunek do przekonań czy przyrody (jakiekolwiek one by nie były)… i wiele innych.

Tak jak nie ma moralnie obojętnego czynu, tak również naszym życiem opowiadamy się za dobrem lub złem. Swoim życiem, postępowaniem, pracą stajemy również po stronie prawdziwego dobra człowieka opartego na wierze w Jezusa, lub przeciwko temu dobru. Nie jest konieczna pełna świadomość czy odpowiednia intencja, aby szkodzić człowiekowi. Obojętnie, świadomie czy nie, możemy szkodzić sobie lub innym, przyczyniać się do osłabienia wiary w Boga, akcentowania i gloryfikowania zła, deptania dobra i świętości, zamazywania właściwej granicy czy różnicy między nimi. Nawet dla zarobienia na chleb czy tzw. świętego spokoju możemy sprowadzać na manowce niewinnych i potrzebujących pomocy ludzi.

Takie pośrednie niszczenie człowieka i czynienie zła, choć przynosić może samozadowolenie, zachwyt, samo-uwielbienie czy podziw tłumów – to coraz bardziej człowieka wikłają. Osiągając w tym „interesie” coraz większe sukcesy, będąc coraz bardziej znaczącym – potrzebuje jednak człowiek coraz więcej i coraz bardziej intensywnej pożywki: coraz więcej sensacji, zysku czy poklasku – w środku natomiast jest coraz bardziej wypalony, pusty, zapełnia się odchodami niespełnionych dążeń, ekskrementami ludzkich ambicji.

Stajemy do walki

Dlatego stajemy do tej walki mocni zwycięstwem Chrystusa, który nas wyzwala. On swoją śmiercią na krzyżu pokonał szatana i dał również kapłanom miecz zwycięstwa, którym jest słowo Boga, poprzez które sam Chrystus do nas mówi i działa swoją zbawienną mocą.

Stańcie więc [do walki] przepasawszy biodra wasze prawdą i oblókłszy pancerz, którym jest sprawiedliwość, a obuwszy nogi w gotowość [głoszenia] dobrej nowiny o pokoju. W każdym położeniu bierzcie wiarę jako tarczę, dzięki której zdołacie zgasić wszystkie rozżarzone pociski Złego. Weźcie też hełm zbawienia i miecz Ducha, to jest słowo Boże. (Ef 6,14-17)

Wzywa każdego ochrzczonego do wierności Ewangelii i do walki o dusze ginących ludzi. Nade wszystko uczy nas odpowiedzialności za własne postępowanie oraz za skutki, jakie ono wywiera u innych. Pamiętając o ostatecznym celu naszego bliźniego i nas samych. Weź udział w trudach i przeciwnościach jako dobry żołnierz Chrystusa Jezusa! (2Tm 2,3)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*