Wielki Piątek jest dniem smutku i żałoby. Przyszedł na ziemię Syn Boży, „leczył wszystkie choroby i słabości” synów ludzkich; tłumy zdumiewały się, widząc, że „niemi mówią, ułomni są zdrowi, chromi chodzą, niewidomi widzą”; w Niedzielę Palmową rzesze na Jego widok wołały pełne entuzjazmu „hosanna”, aby zaledwie w kilka dni potem ochrypłymi głosami wołać: „Na krzyż z Nim!”, „Krew Jego na nas i na dzieci nasze”. Każda śmierć jest tragedią, cóż dopiero śmierć Syna Bożego, zamordowanego przez tych, dla których zbawienia tak wiele uczynił. Zbrodnia była tak straszliwą i jedyną, że nawet martwa przyroda została nią wstrząśnięta: „Słońce się zaćmiło”, zasłona przybytku rozdarła się na dwoje z góry na dół; ziemia zadrżała i skały zaczęły pękać, groby się otworzyły i wiele ciał świętych, którzy umarło, powstało.
Wielki Piątek to jednak dzień także wielkiej radości i zwycięstwa. Dokonało się przecież od tysięcy lat zapowiadane zbawienie rodzaju ludzkiego; wielkie pojednanie Boga z rodzajem ludzkim, nieba z ziemią; dzień powszechnego przebaczenia. Tego dnia Bóg darował nam wszystkie występki, skreślił zapis dłużny… To właśnie, co było naszym przeciwnikiem, usunął z drogi, przygwoździwszy do krzyża. Na tajemnicę Wielkiego Piątku należy patrzeć poprzez brzask poranka Wielkiej Nocy. Te dwa dni stanowią całość, są świadectwem najwymowniejszym, że to nie zło jest wieczne – ale dobro; śmierć jest ostatecznie zwyciężona przez życie, fałsz – przez prawdę, noc – przez dzień.
Aresztowanie Pana Jezusa według relacji świadków naocznych dokonało się ok. godziny 12 w nocy. Oprawcy, złożeni ze służby świątynnej, a także z oddziału żołnierzy rzymskich, zawiedli Chrystusa do pałacu Annasza i Kajfasza, aby tam nad Nim odbyć sąd. Droga z Getsemani do miasta wiodła wyboistymi ścieżkami. Przechodzono przez potok Cedron lub raczej przez pomost nad nim wystawiony, gdyż była to pora wiosny – a więc okres, w którym wszystkie potoki Palestyny wzbierały. Trzeba się było wspinać w górę wąskimi uliczkami do centrum Jerozolimy. Droga była więc dość trudna.
W owym roku Annasz nie był najwyższym kapłanem. Funkcję tę sprawował jego zięć, Kajfasz. Jednak, jak świadczy Józef Flawiusz, Annasz cieszył się wśród starszyzny żydowskiej wielką powagą, albowiem drogą przekupstwa zdołał przez 20 lat sprawować funkcję arcykapłana, potem zaś osadzić na stolicy kolejno swoich synów, wreszcie swego zięcia, Kajfasza. Zanim zbudzono członków Najwyższej Rady Żydowskiej (Sanhedryn), Pana Jezusa przyprowadzono przed Annasza. To tam Chrystus otrzymał policzek od sługi arcykapłana. Sąd, jaki odbył się przed Kajfaszem i Sanhedrynem, był nieformalny. Chodziło jedynie o nasycenie oczu radością, że wreszcie śmiertelny wróg znalazł się w ręku Sanhedrynu oraz o ustalenie szczegółów postępowania z Chrystusem. Był przepis, że wystarczyło zeznanie dwóch świadków, aby wydać wyrok na skazańca. W pośpiechu umówieni świadkowie nie zdołali jednak w szczegółach uzgodnić swojego oskarżenia. Dlatego zaistniała pomiędzy ich zeznaniami różnica. Kajfasz uciekł się więc do wybiegu, aby wymusić na samym oskarżonym, by dał wystarczający powód do oskarżenia. Zadał więc Panu Jezusowi pytanie: „Poprzysięgam Cię na Boga żywego, powiedz nam: Czy Ty jesteś Mesjasz, Syn Boży?”. Kiedy zaś Pan Jezus dał odpowiedź potwierdzającą, wtedy arcykapłan zawołał pełen oburzenia: „Oto teraz słyszeliście bluźnierstwo. Co wam się zdaje?” Oni odpowiedzieli: „Winien jest śmierci”.
Po odbytej naradzie Sanhedrynu jego członkowie rozeszli się. Pana Jezusa oddano na pastwę sług świątyni i straży. Dla przypodobania się swoim panom, na ich oczach znęcali się nad Chrystusem, bijąc Go i policzkując, plując na Niego na znak pogardy. Potem odprowadzono Pana Jezusa do więzienia – piwnicy, gdzie w dalszym ciągu znęcano się nad Nim.
Około godziny szóstej rano odbyło się drugie posiedzenie Sanhedrynu. Chodziło o zatwierdzenie wyroku, jaki Najwyższa Rada wydała na Chrystusa w nocy. Wszelkie wyroki nocne były bowiem na mocy prawa żydowskiego nieważne. Ustalono również, jak zachować się przed Piłatem i jak go zmusić do zatwierdzenia wyroku śmierci. Wyroki śmierci, wydane przez Sanhedryn, Rzymianie, okupujący wówczas Ziemię Świętą, zastrzegli sobie do zatwierdzenia.
Kiedy w pałacu Annasza i Kajfasza odbywał się sąd nad Panem Jezusem, w tym samym czasie Piotr potrójnie się zaparł na podwórzu arcykapłańskim swojego Mistrza, potwierdzając to przysięgą. Powstała potem piękna legenda, że Piotr na każde nocne pianie koguta zrywał się i zalewał obficie łzami skruchy.
W tym także czasie Judasz po skazaniu Pana Jezusa na śmierć oddał kapłanom otrzymane srebrniki i powiesił się. Okazało się bowiem, że się przeliczył. Był przekonany, że Chrystus wymknie się z rąk swoich oprawców, jak to czynił wiele razy dotąd. Kiedy spostrzegł jednak, że Pan Jezus pozwolił obchodzić się ze sobą, jakby był zupełnie wobec swoich wrogów bezwolny; kiedy ponadto dowiedział się o skazującym wyroku – wpadł w rozpacz, oddał kapłanom srebrniki i powiesił się. Św. Piotr w Dziejach Apostolskich poda nam bliższe szczegóły: „spadłszy głową na dół, pękł na pół i wypłynęły wszystkie jego wnętrzności”.
W owym czasie Palestyna była podzielona na trzy okręgi, którymi rządzili władcy: nad Idumeą i Samarią sprawował rządy w imieniu cesarza Tyberiusza, jego namiestnik, Piłat Poncki, Galileą i Dekapolem rządził Herod Antypas, syn Heroda Wielkiego; na skrawku najdalej na północ wysuniętym Ziemi Świętej miał władzę Herod Filip, również syn Heroda Wielkiego. Piłat rządził przez 10 lat (23-33). Nienawidził on Żydów i nie jeden raz dał im to odczuć. Urzędował stale w Cezarei Palestyńskiej, a tylko na święta żydowskie i okazyjnie przybywał do Jerozolimy. Zamieszkiwał wówczas w zamku-twierdzy Antonia, tuż przy świątyni, gdzie mieścił się silny garnizon rzymski, dla pilnowania porządku i dla zapobieżenia buntom. O Piłacie pisze wiele historyk żydowski, żyjący w czasach apostolskich, Józef Flawiusz. Piłat był sceptykiem, jak świadczą jego własne słowa, wypowiedziane do Pana Jezusa: „Cóż to jest prawda?” Jednak do osoby Chrystusa odnosił się bez uprzedzeń, owszem, czynił wszystko, co mógł, aby Go ocalić z rąk Żydów. Jednak okazał się na tyle niezręczny, że nie tylko nie uwolnił Pana Jezusa, ale przyczynił Mu jeszcze więcej cierpień przez swoje niezdecydowanie. Przyczyną zaś był lęk, by go nie oskarżono przed cesarzem, że sprzyja buntownikom. Tak więc dla ratowania własnej skóry, wydał Żydom Pana Jezusa, chociaż wiedział, że arcykapłani wydali Go przez zawiść, i chociaż publicznie jeszcze przy podpisywaniu wyroku śmierci wołał: „Nie jestem winien krwi tego Sprawiedliwego”.
Zanim Piłat skazał Pana Jezusa na śmierć krzyżową, przedtem usiłował Go wymienić na mordercę, Barabasza. Był to dla Pana Jezusa moment moralnie bardzo upokarzający: zrównanie Go ze zbrodniarzem, mordercą. Jeszcze haniebniejsze daje ten epizod świadectwo Sanhedrynowi, że wybrał Barabasza, a na pytanie Piłata: „Cóż więc mam uczynić
z Jezusem, którego nazywają Mesjaszem?” – oni jeszcze głośniej krzyczeli: „Na krzyż z Nim”.
Nie mniej niefortunnym okazał się wybieg Piłata, aby odesłać Pana Jezusa do Heroda pod pozorem, że Chrystus jako Galilejczyk podlega pod jurysdykcję Heroda. Herod bowiem był na tyle przebiegły, że nie chciał na swoje sumienie brać krwi Pana Jezusa. Dosyć wyrzutów sumienia kosztowała go śmierć Jana Chrzciciela. Aby jednak wywrzeć zemstę na Panu Jezusie za to, że nie chciał z nim mówić, kazał Go przyoblec w białą płachtę głupca i szaleńca.
Również z winy Piłata Jezus był biczowany i koronowany cierniem. Do mąk fizycznych dołączył w ten sposób poniewierkę moralną, oddając Chrystusa na pastwę rozbestwionych żołdaków rzymskich. Przepisy żydowskie zezwalały jedynie na 39 uderzeń. Prawo rzymskie dawało swobodę bicia aż do zmęczenia ofiary.
Odległość na Golgotę mogła wynosić ok. jednego kilometra drogi. Była jednak dla Pana Jezusa niezmiernie uciążliwa, gdyż Chrystus był całkowicie wyczerpany: konaniem w Ogrójcu i dotąd poniesionymi mękami. Nie dziw przeto, że upadł pod krzyżem i że musiano szukać kogoś, kto by Go zastąpił, by w drodze nie padł oprawcom i zbirom, chciwym Jego największej hańby – śmierci na krzyżu. Śmierć krzyżowa była bowiem uważana za najhaniebniejszą. Była też najbardziej wyrafinowaną. Nie naruszała bowiem żadnej części ciała, a jednak skazany męczył się całe godziny i dusił się. Ciało oblane potem i krwią okrywała chmara much i moskitów, tnąc je niemiłosiernie. Nad skazańcem krążyły kruki i sępy, czekając na żer. Boleści Chrystusa pomnażały rany przybitych rąk i nóg.
Ukrzyżowanie Pana Jezusa miało miejsce około południa, agonia trwała ok. trzy godziny (12-15). Około godziny 17 odbył się pogrzeb. Żydzi byliby radzi, aby ciało Pana Jezusa zostało zasypane kupą gruzów, by nie było po Nim śladu. Jednak uczniowie Pana Jezusa uprzedzili zamierzenia wrogów, przerażonych wypadkami, jakie działy się bezpośrednio przy śmierci Pana Jezusa, wymogli na Piłacie zwrot ciała i złożyli je w grobie, który opodal przygotował dla siebie Józef z Arymatei. Podejrzewając, że chodzi w tym wypadku o akcję ze strony uczniów, aby rozgłaszać fakt zapowiedzianego przez Pana Jezusa Jego zmartwychwstania, Żydzi wystarali się w swojej zapobiegliwości, że Piłat nakazał przy grobie postawić straż, a sam grób opieczętować, by się nikt nie ważył go otworzyć.
Już w IV wieku pokazywano pałac Kajfasza w pobliżu Wieczernika. Wystawiono tam wówczas bazylikę „Zaparcia się Piotra”. Pozostały z niej mozaikowe posadzki i część kolumn, resztki absydy i bramy. W odległości ok. 250 m od tego miejsca pokazują ślady kościoła z kaplicą podziemną, gdzie inne podanie umiejscawia pałac Kajfasza.
Twierdza Heroda, przylegająca do świątyni jerozolimskiej – Antonia – to pałac urządzony z przepychem. Tam zapewne Piłat odbywał sąd nad Chrystusem. Dzisiaj nie ma po niej ani śladu. W roku 1930 pod klasztorem Panien Syjońskich odkryto plac, wyłożony grubymi płytami. Być może tu właśnie był sądzono Chrystusa, gdyż na płytach kamiennych odkryto rysunki zabaw żołnierskich. Wśród nich zwraca uwagę jedna szczególnie: „zabawa w króla”, żywo przypominająca okrutną scenę koronowania cierniem Chrystusa. Schody (Scala santa), po których Pan Jezus miał wstępować do pretorium Piłata, według podania mają znajdować się przy bazylice Zbawiciela w Rzymie. Jest ich 28, idzie się po nich na klęczkach.
Na miejscu, gdzie według tradycji miejscowej Piłat skazał Pana Jezusa na śmierć krzyżową, wznosi się obecnie skromna bazylika Litostrotos. Na miejscu zaś przypuszczalnym biczowania wystawiono (1929 rok) „Kaplicę Biczowania”.
Obecna Droga Krzyżowa w Jerozolimie nie jest autentyczna. Miasto, w ciągu prawie dwóch tysięcy lat wiele razy burzone, podnosiło się o co najmniej kilka metrów w górę. Rzymianie po wybuchu powstania żydowskiego nie zostawili „kamienia na kamieniu”. Obecna Droga Krzyżowa jest więc jedynie przypuszczalną. Łączy ona dwa miejsca: Litostrotos (dawny zamek Antonia) i kościół Bożego Grobu. Uliczki są tak wąskie, że nie sposób było wystawiać kościołów. Dlatego na tej drodze wystawiono w ciągu lat aż do ostatnich czasów (po roku 1945) kapliczki mniej czy więcej okazałe, czasem tylko kolumny lub krzyże w zależności od przestrzeni. Począwszy od dziesiątej, stacje stanowią część Bazyliki Grobu Pańskiego. Jest wśród nich również stacja polska, wystawiona przez Polaków. Na pierwszy jednak plan wybija się łuk, łączący dwie kamienice, który otrzymał nazwę Ecce homo, jakoby tu właśnie Piłat wymówił te słowa do tłumu wskazując na Chrystusa. Od wieku XV rozpowszechnili nabożeństwo Drogi Krzyżowej bernardyni, których św. Bernardyn uczynił stróżami miejsc świętych w Ziemi Świętej. Oni to zaczęli w kościołach swoich zakładać stacje Drogi Krzyżowej. Dzisiaj to nabożeństwo jest powszechną własnością całego Kościoła łacińskiego.
Według nakazu Talmudu skazanego na śmierć prowadzono za dnia, aby go wszyscy mogli zobaczyć. Przed skazańcem szedł herold, który ogłaszał winę skazanego. Obok skazanego szło dwóch ludzi, którzy namawiali złoczyńcę, by się przyznał do winy i aby swoją śmierć ofiarował jako zadośćuczynienie za popełnione zbrodnie. Przy wykonaniu wyroku śmierci był zawsze obecny członek z Sanhedrynu, by stwierdzić pewność śmierci. Ceremoniał rzymski był odmienny. Na czele szedł oficer. Skazaniec niósł napis na szyi, obwieszczający powód skazania. Egzekucji dokonywał oddział żołnierzy.
Golgota istnieje dotąd w północno-zachodniej części Jerozolimy u stóp wzgórza Gareb. Wszyscy Ewangeliści nazywają ją Kalwarią, co oznacza miejsce „trupiej głowy”, gdyż pagórek jest nagi. Golgota to aramejska nazwa tej góry. Dzisiaj Golgota znajduje się wewnątrz bazyliki Grobu Pańskiego. Prowadzi na nią 18 schodów. Sanktuarium kalwaryjskie jest na wysokości od poziomu bazyliki 5 metrów i liczy 11 na 9 metrów powierzchni. Jest podzielone na dwie kaplice: grecką i łacińską. Kaplica grecka według podania znajduje się w miejscu, gdzie stał krzyż Pana Jezusa. Jest tam ołtarz, a w nim otwór otoczony pozłacaną blachą tam, gdzie miał właśnie stać krzyż Pana Jezusa. Z boków ołtarza w czarnym marmurze są dwa otwory na miejscu, gdzie miały stać krzyże łotrów. Kaplica łacinska ma być na miejscu, gdzie Pana Jezusa przybijano do krzyża. Tę scenę przedstawia obraz z mozaiką, umieszczony na ścianie nad ołtarzem. Na filarze, który oddziela obie kaplice, jest mały ołtarz poświęcony Matce Bożej Bolesnej. U stóp schodów wiodących na Golgotę znajduje się mała kapliczka Adama. Według bowiem legendy Noe miał właśnie tu przenieść kości Adama, tak że krew Pana Jezusa spływała na czaszkę pierwszego człowieka. W legendzie tej zawiera się głęboka myśl teologiczna.
Grób Chrystusa Pana znajdował się ok. 25 metrów od Kalwarii. Wejście go Grobu znajduje się w prezbiterium bazyliki, który niknie pod ikonami, wotami, złoceniami, lampami srebrnymi i świecami. Grobowa grota tworzy osobną kaplicę za prezbiterium, do której wchodzą kapłani w szatach liturgicznych. We wnętrzu płonie wiele świec.
W roku 135 cesarz Hadrian po stłumieniu buntu Bar Kochby na miejscu dawnej Jerozolimy wystawił kolonię rzymską pod nazwą Aelia Capitolina. Rynek znajdował się na Golgocie. Tam, gdzie tradycja czciła miejsce Grobu Chrystusa, cesarz kazał wystawić świątynię i posąg bogini Wenery. W roku 325 za zezwoleniem Konstantyna Wielkiego św. Makary, biskup Jerozolimy, zburzył zabytki pogańskie, plac oczyścił, a św. Helena wystawiła na jego miejscu bazylikę Bożego Grobu. Znani są nawet architekci, których przysłał sam cesarz: Zenobiusz i Eustaza. Poświęcenia bazyliki dokonano dnia 14 września 335 roku. Bazylika ta jednak była kilka razy niszczona i odbudowywana. Obecna w głównym zarysie pochodzi z czasów krzyżowców, którzy wkroczyli do Jerozolimy 15 lipca 1099 roku. W roku 1187 Saladyn zdobył na Krzyżowcach bazylikę, a klucze od niej oddał dwom swoim dostojnikom: Jude i Nussebe. Potomkowie tych dwóch rodzin po dzień dzisiejszy sprawują „pieczę” nad bazyliką, za każdym wejściem żądając okupu. Oni otwierają i zamykają bazylikę. Bazylika posiadała wiele cennych grobowców kilkunastu królów jerozolimskich i znakomitych rycerzy. Wiele z nich zniszczyły wojny i klęski. Resztę usunęli prawosławni w roku 1808 z niechęci dla łacinników. Bazylika liczy 125 kroków długości i 70 kroków szerokości. Ma kształt łacińskiego krzyża. U wejścia do bazyliki leży „kamień namaszczenia”, czyli domniemane miejsce, gdzie przed złożeniem do grobu umieszczono ciało Pana Jezusa i je namaszczono. Nad miejscem tym wiszą lampy. Dokoła bazyliki są klasztory: łaciński, prawosławny (grecki) i etiopski. Kaplicę Grobu poprzedza kaplica „Anielska” – na pamiątkę tego, że tu właśnie mieli znajdować się aniołowie i stąd przemawiać do niewiast. Groby znaczniejszych Żydów faktycznie składały się z dwóch części: z komory pierwszej i drugiej, gdzie na płycie kamiennej składano ciało, owinięte
w całun. Wejście do Grobu Pańskiego jest bardzo wąskie. Połowę drugiej groty zajmuje ława kamienna, na której miało spoczywać ciało Pana Jezusa.
Bardzo dawna tradycja głosi, że św. Helena, matka cesarza Konstantyna Wielkiego, miała odnaleźć drzewo św. Krzyża ok. 326 roku. W roku 614 pogański król perski, Chozroes, uczynił najazd na Ziemię Świętą, złupił ją, kościoły wyburzył, chrześcijan z patriarchą Zachariaszem na czele uprowadził do niewoli i z tej okazji zagrabił także relikwię Krzyża świętego, oprawioną w złoto i drogie kamienie. Po zwycięstwie, odniesionym nad Persami przez cesarza Herakliusza, relikwia w triumfie powróciła do Jerozolimy. Obecnie drzewo Krzyża świętego zostało podzielone na tysiące bardzo drobnych cząstek. Największa z nich znajduje się w Brukseli w kościele św. Goduli. Nieco mniejszą część posiada bazylika św. Piotra w Rzymie (nosili ją kiedyś cesarzowie wschodni na piersiach). Spora relikwia znajduje się w skarbcu katedry Paryża Notre Dame, darowana przez Annę Gonzagę. Ta zaś otrzymała ją od naszego króla, Jana Kazimierza. Spora relikwia znajduje się również w kościele dawnego opactwa benedyktyńskiego na Łysej Górze, którą klasztorowi podarował św. Emeryk w 1023 roku. Badania cząstek Krzyża św.: w Pizie, we Florencji, w Paryżu i w Rzymie wykazały tożsamość. Drzewo Krzyża św. jest z gatunku drzew iglastych, jakich jest wiele w Ziemi Świętej.
W Turynie przechowywany jest całun – prześcieradło, w które było owinięte ciało Pana Jezusa w grobie. Ewangelie piszą o nim wyraźnie. O relikwii Całunu piszą również: św. Braulion (w. VII) i św. Jan Damasceński (w. VIII). Miała go według ich relacji zabrać do Konstantynopola cesarzowa Pulcheria (+ 453). Krzyżowcy po zajęciu Konstantynopola (1204) zagrabili relikwię i wywieźli ją do Francji. Była w posiadaniu rodziny de Toncy, której przedstawiciele byli wiceregentami Cesarstwa Łacińskiego w Konstantynopolu, a potem drogą małżeństwa przeszła na rodzinę Gotfryda de Charney. W 1355 roku Gotfryd wystawił ku czci całunu kolegiatę w Lirey w diecezji Troyes. W roku 1452 otrzymała go w darze żona Ludwika I, księcia Sabaudii. Umieszczono go w Chamnery. Od roku 1578 całun znajduje się w Turynie, w katedrze, w kaplicy królów piemonckich.
Całun jest obiektem wszechstronnych badań naukowych. Jest tkany na sposób i techniką znaną w czasach Chrystusa. Jest to pas płótna, liczący 1,10 m szerokości i 4,36 m długości. Znajdują się na nim dwa rodzaje znaków: jedne zarysowują kontur ciała, inne pochodzą z wysięku cieczy tego ciała. Zarys ciała pozwala określić wielkość człowieka, który był owinięty w owo płótno, oraz niektóre cechy charakterystyczne jego postaci; natomiast krwawe plamy wskazują miejsca ran. W jaki sposób mogły na Całunie powstać dwa rodzaje plam? Zdaniem chemików, którzy przeprowadzili szereg skrupulatnych badań, płótno turyńskie zawierało aloes i olejki. Rozpuścił je silny pot ludzki, wydzielony przy silnej gorączce. Dzięki temu pozostały ślady człowieka. Wysięk krwi natomiast pozostawił ślady ciemniejsze. Byłaby to więc fotografia, naturalne odbicie człowieka umęczonego. Sztuczne stworzenie takiego odbicia jest nie do przyjęcia. Ślady ran są wyjątkowo zgodne z opisem Ewangelii. Gdyby to był całun Chrystusa, Pan Jezus miałby 1,78 m wzrostu. Stosunek głowy do korpusu byłby w proporcji wprost idealnej (1 do 7,5). Osoba z całunu zdradza rysy orientalne: podłużny nos, pełna oprawa oczu, czoło wysokie, wąsy, wydatna broda, ostro zarysowane usta, długie włosy, spadające na ramiona. Całość zdradza człowieka dobrze zbudowanego i pięknego.
Całun turyński zdradza męki, jakie poniosła ofiara: są wyraźne i liczne ślady biczowania. Na Całunie widać ślady 92 uderzeń. Jest ślad cierniowej korony. Był to rodzaj kolczastego czepca. Doliczono się ok. 70 ran z cierni. Chodzi w tym wypadku zapewne o głóg palestyński, który ma bardzo twarde kolce, 6-7 cm długie. Na prawym ramieniu jest ślad rany od krzyża, twarz jest opuchnięta od bicia, nos strzaskany, na rękach i nogach krwawe ślady od gwoździ (Pan Jezus był przybity do krzyża trzema gwoździami). Co najwięcej jednak zaintrygowało znawców, że ślady przebicia są w nadgarstkach, a nie w samych dłoniach i stopach, jak się to zwykło przedstawiać, a co musiało by prowadzić do rozdarcia rąk i oderwania w bólu nóg od krzyża.
Oprócz całunu turyńskiego są jeszcze inne (kilkanaście): w Cadonin, w Besoncón, Cambrey, Lierre, Compiegne, w Salamance, w Xendrepush, Lizbonie, w Oropie, Neapolu itp. Wszystkie wspomniane całuny są malowane na płótnach o wiele późniejszych od turyńskiego. W latach 1973 i 1974 miały miejsce dwa pokazy telewizyjne: dla Włoch, a potem poprzez Telstar dla obu Ameryk. Jednak ich autentyczność nie jest brana poważnie w rachubę.
Tabliczka, którą Piłat umieścić kazał nad krzyżem Chrystusa, a którą Pan Jezus musiał nieść jako skazaniec zawieszoną u szyi, znajduje się w Rzymie w bazylice Świętego Krzyża. Miała być odnaleziona wraz z Krzyżem świętym. Zachowana jest tylko jej część z niektórymi słowami napisu, umieszczonego w czterech językach.
Na całym świecie zachowały się 33 gwoździe z drzewa krzyża, m.in. w Trewirze w katedrze oraz w „koronie lombardzkiej”, która właśnie miała również nazwę „korony żelaznej”. Była to korona królów lombardzkich, którą koronowali się cesarze zachodnio-chrześcijańscy, począwszy od Karola Wielkiego (+ 804). Rzym posiada dwa gwoździe: w bazylice Świętego Krzyża i w kościele św. Praksedy.
Korona cierniowa znajduje się w paryskiej katedrze Notre Dame w skarbcu królewskim. Jest to obręcz z prętu trzciny, do której są doczepione ciernie. Korona ma postać czapki. Miał ją przywieźć z Ziemi Świętej św. Ludwik (+ 1274). Posiadaniem ciernia z korony cierniowej Chrystusa szczycą się: Paryż, Trewir, Piza, Rzym (bazylika św. Piotra), a w Polsce: Warszawa (bazylika Serca Jezusowego na Pradze) i Boćki (woj. podlaskie).
Tunika Pana Jezusa przechowywana jest w Trewirze w katedrze. Inna znajduje się we Francji w pobliżu Paryża. Nie były one nigdy poddawane badaniom naukowym.