W sercu Ewangelii i obraz Boga
Jesteśmy tutaj w samym sercu Ewangelii. Jezus wielokrotnie mówił, że człowiek jako jednostka (kobieta i mężczyzna), jak i naród oraz cała ludzkość powinni spełniać wolę Boga. Zwracał uwagę, że wypełnianie woli Bożej jest możliwe i że jest to jarzmo lekkie i słodkie.
Niestety, tu zaczynają się problemy. Bo oto większość pamięta tego typu cytaty, jak ten z komedii dziewiętnastowiecznej, głoszący, że „taka jest wola nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba”. Wolę Bożą postrzega się jako coś nieprzyjemnego, coś, z czym trzeba się „zgodzić”, bo polubić już nie. Bóg daje nam przykazania po to, by nam dokuczyć i zabronić różnych przyjemności. Obarcza nas ciężarami nie do uniesienia. Odbiera radość, daje cierpienie, każe chorować, odczuwać nieodwzajemnioną miłość, zestarzeć się i w końcu umrzeć.
Bóg nie lubi zasadniczo, jak się cieszymy, gdy słuchamy muzyki, jemy słodycze czy jedziemy na wycieczkę w góry. Pozwala, ale nie pochwala. Taki Bóg rzeczywiście istnieje w naszych umysłach. I faktycznie – taki Bóg jest Bogiem urojonym. Bo wola Boża nie ma nic wspólnego z tym wszystkim, co sobie myślimy o niej w naszych amatorskich spekulacjach teologicznych „po godzinach” albo w czasie nudnawej pracy. Bóg każe rodzić w cierpieniach, męczyć się, gdy wstajemy do dziecka naście razy w nocy i pracować ponad normę. To Bóg mnie zmusza, żebym chodził do kościoła, płacił podatki i żył pod jednym dachem z nielubianą teściową. Przecież Bóg stworzył wszystko! Jeśli tak, to znaczy, że cierpienie też.
Czy Bóg stworzył wszystko, co przykre?
Niestety, większość myśli na temat woli Bożej to zwykłe urojenia.
Pomyślmy logicznie. Jako przykład podam scenkę z mojego dzieciństwa. Otóż pewnej zimy dziadek zabrał mnie na sanki do Parku Jordana w Krakowie. Jest tam kopiec usypany, żeby dzieci miały frajdę, zjeżdżając na sankach. Miałem jakieś kiepski sanki, chyba
płozy były już podrdzewiałe czy nie nasmarowane, dość, że dziadek zaproponował mi, abym zjeżdżał z bocznej ścianki, co prawda krótkiej, ale za to bardziej stromej. Jednak ja się uparłem, że pójdę tam, gdzie większość dzieci – na główny tor, długi, lecz mniej stromy. Moje sanki tam nie chciały jechać. Odpychając się nogami, czułem, że jestem wściekły na dziadka, górę, dzieci, które śmigały obok mnie. Ogarniała mnie dziecięca rozpacz. Ale upór był silny. Po kilkakrotnych nieudanych próbach, dałem za wygraną i wróciłem na boczny, stromy tor do dziadka, który cały czas stał i obserwował. Miał rację. Nie chciał mi dokuczyć, odebrać frajdę! Przeciwnie. Chciał, żebym miał maksymalną frajdę, zważywszy na stan techniczny saneczek.
Podobnie jest z wolą Boga. Kompletne pomieszanie materii polega na tym, że ludzie myślą, iż Bóg stworzył wszystko, co przykre. Tak więc ból zęba u dentysty jest wolą Boga, ale pocałunki zakochanych – na pewno nie.
Ile w naszej historii świata było woli Bożej?
Świat po grzechu pierworodnym, jeśli wierzyć Księdze Rodzaju, to tak, jakby źle nasmarowane płozy moich sanek. W tej sytuacji powszechnego upadku Bóg chce dać nam radość, pod warunkiem, że zrezygnujemy ze światowego main-stream’u, którego odpowiednikiem był długi, lecz mało stromy zjazd w Parku Jordana. Jeśli potrafię zrezygnować z owczego pędu do kasy, seksu przed ślubem, niepohamowanej żądzy władzy i próżnej sławy, to będę miał radość.
I tu pojawia się kolejne pytanie. Bo oto mamy wiek XXI. Za nami dwa tysiące lat chrześcijaństwa, cztery tysiące lat judaizmu, setki tysięcy lat rozwoju człowieka. Ile w naszej historii świata było woli Bożej? Ile z tego, co dziś jest na świecie to wola Boża? Ile w moim życiu jest woli Bożej, a ile mojej szamotaniny ze sobą, prób odpychania się nogami na zepsutych sankach i złości na Boga.
Nie było wolą Boga żadne cierpienie w historii świata. Ludzie mieli się kochać – a nie zabijać i krzywdzić. Ile woli Boga było w powstaniu systemu zbrojeń, przemysłu ciężkiego? Zapytajmy odważnie: czy było wolą Bożą rozszczepienie atomu? Wynalazek dynamitu? Czy po świecie miały jeździć miliony dymiących samochodów? Czy człowiek stworzony został, aby budować promy kosmiczne? Szukać innej cywilizacji, jeśli naszej nie znamy dobrze?
Ile ludzi, a było ich już przed nami podobno około 30 miliardów, szukało woli Bożej, znalazło ją i wypełniło? Czy można ich policzyć na palcach jednej ręki? Nie dziwmy się, że „tyle łez, jęków, katuszy”. Jezusa nie ma w niejednej ludzkiej duszy. Tu nie chodzi o to, żeby pytać się Boga, co mam zjeść na kolację ani jaki film oglądnąć. Nie chodzi o to, żeby pytać, czy mam włożyć zielony sweter czy granatową marynarkę do pracy.
Jezus przyszedł by świat… zbawić
Wola Boża jest pomocna zwłaszcza w kluczowych sprawach mojego życia, czyli powołania zawodowego, miejsca zamieszkania i najważniejszej chyba rzeczy – czy iść przez życie samemu, czy też złączyć się z innym człowiekiem węzłem małżeńskim. Jeśli to drugie, to nie można nie zapytać Boga, kto ma być moją żoną? A kobieta powinna zapytać – kto ma być moim mężem? W sprawach zasadniczych narażamy się na wielkie rozczarowanie, jeśli nie ufamy, że Bóg nie chce źle, lecz przeciwnie – Jego celem jest zbawić i uszczęśliwić ludzkość. Jeśli ktoś żyje po swojemu, nie jest winą Bożą, że staje się rozczarowany, smutny, przygnębiony czy depresyjny.
Bo Jezus przyszedł, nie po to, by świat potępić, lecz zbawić.
Taka drobnostka!
Przyszedł, aby ludzie mieli życie, i to życie w obfitości. Pierwszym cudem Jezusa z Nazaretu była przemiana wody w wino na weselu w Kanie galilejskiej. Taka drobnostka! Przecież można się było obejść bez wina. Sprawił weselnikom radość, zwykłą, ludzką, choć przecież miał o wiele większą misję. Bóg chce, abyśmy byli szczęśliwi, a nie smutni i rozgoryczeni. Nie po to chce, byśmy spełniali Jego wolę, bo On tak chce i już, tylko dlatego, że jesteśmy osłabieni po upadku Adama i sami sobie najwyraźniej nie radzimy z istnieniem. Dlatego nie można bać się tego określenia „wola Boża”, nie można straszyć nią, szafować i używać do kontrolowania ludzi.
Bo życie ma być pełne, obfite, przyjemne i radosne. Nie łzy, lecz uśmiech jest wolą uśmiechającego się Boga. Nawet, jeśli czasem chce nam się płakać.
Rafał Sulikowski – absolwent polonistyki UJ, doktorant literatury współczesnej z zakresu kwestii metafizycznych, śpiew w Akademickim Chórze „Organum”, zainteresowania: teologia, religioznawstwo oraz psychologia, adres e-mail: rafsul@autograf.pl – źródło: katolik.pl