Kara śmierci. Bezbożnictwo czy pobożność?


Być człowiekiem

Herbert G. Wells napisał niegdyś książkę, która od razu stała się klasyką horroru i nie tylko, gdyż dotykała zagadnienia godności ludzkiej, czyli sfery człowieka poddanej brutalnej retrospekcji.

Ludzka godność jawi się obecnie jako wartość sama w sobie, wartość niezbywalna oraz nienaruszalna. Ciekawostką jest, iż współcześnie została ona wsadzona w ramy roszczeniowo-prawne, czyli worek wysuwanych postulatów godnościowych. W naszych czasach być człowiekiem, to znaczy mieć wyprostowaną postawę i przeciwstawny kciuk, a nie – mieć swego rodzaju kręgosłup moralny.

Zakaz chłeptania wody

W książce Herberta G. Wellsa Wyspa doktora Moreau, zwierzo-ludzie mają przestrzegać pewnych praw, praw które stanowią o istocie ich człowieczeństwa. Zakaz chłeptania wody, czy spożywania mięsa na surowo, okazał się być niezbędną składową ich egzystencji, aby ze zwierząt powstawały twory człowiecze. Podobnie jest z dekalogami każdej religii, jakie odgrywają rolę zakazów, nakazów oraz obowiązku. Nie wolno nam zabijać, kraść, czy cudzołożyć, gdyż są to zachowania niegodne ludzi, co warto tu podkreślić, bo w prawdzie jest tak, iż godność ludzka to wartość jaką się zdobywa ciężką pracą, a nie od razu otrzymuje, bo jedyne co otrzymujemy, to zdolności do jej zdobycia. Tylko godność włożona w ramy obowiązkowo – poddańcze posiada sens, ponieważ godność zawsze realizuje się w swoich ograniczeniach.

Pozbyć się godności na własne życzenie

Człowiek może pozbyć się godności na własne życzenie, dopuszczając się czynów zdehumanizowanych w takim stopniu, że nie ma dla niego już miejsca wśród żywych. Dziś mówi się o niezbywalności godności ludzkiej, tworząc nowe przykazanie: „Nie wolno zabijać morderców”. Poszanowanie dla życia jest na pewno czymś ważkim i potrzebnym, lecz może okazać się także zgubnym, gdy służy złym celom. Nie mamy bowiem obowiązku szanować godności kogoś, kto sam jej nie szanuje. Osoba dopuszczająca się zbrodni najbardziej odczłowieczonej, pokazuje przecież, że człowiekiem nie jest, że ze światem ludzi, a więc światem istot wyznających pewien panteon wartości moralnych oraz społecznych, nie ma nic wspólnego. Godność ludzka nie może być zieloną kartą i rozgrzeszeniem czynów, lecz właśnie odpowiedzialnością. Ludzie bowiem, w odróżnieniu od zwierząt, zdolni są do tworzenia dobra, ale też i do tworzenia zła i ta zdolność nakłada na nich pewną formę odpowiedzialności, odpowiedzialności za swoje czyny.

Punkt przecięcia życia i śmierci

Człowiek jest punktem przecięcia życia i śmierci, gdyż jako jedyna istota na ziemi, zdaje sobie sprawę z tego, że żyje i że któregoś dnia będzie mu dane umrzeć. Jesteśmy zatem punktem zderzenia się dwóch przeciwstawnych sfer: życia i śmierci. Możemy więc zarówno płodzić dobro, jak i roznosić zniszczenie oraz czyste zło, którego wytworzyć nie są w stanie poddane nam zwierzęta. Stanowi to dramat człowieka, ponieważ nigdy nie będzie mu dane poradzić sobie z rozdarciem swojej natury. Ludzie pałający się złem, to nadal ludzie – gatunkowo, bo godnościowo, czy też moralnie nie mają żadnych konotacji ze światem człowieczym.

Kara śmierci jest apriorystyczną pochodną poczucia sprawiedliwości, którą współcześnie stara się zagłuszyć, prawiąc o niezbywalności godności ludzkiej. Należy zatem zadać sobie pytanie, czy owa niezbywalność w tym konkretnym przypadku, to nie zwykłe przyzwolenie na czyny w swym podglebiu zdehumanizowane? Rzecz jasna takie postawienie sprawy prowadzi do pobłażania, a w końcu rozcieńczania postawy moralnej ludzi, utwierdzonych w tym, iż czyny złe są co prawda wypaczone, lecz są przecież ludzkie, bo nie degradują istoty człowieka do niższego poziomu.

Zrzucić kajdany

Wszystko jest ludzkie i wszystko jest dla ludzi – modne dziś powiedzonko… Zauważmy, że freudyzm, czyli skądinąd jedna z podwalin zachodniej cywilizacji, redukuje człowieka do jego seksualności, pragnie zrzucić z niego kajdany i obowiązkowi, a dać samowolę, aby uniknąć traum. Promiskuityzm seksualny*, który istniał w dolnym paleolicie, a który został potem ograniczony, powołując tym samym do życia prarodzinę, obecnie jest znów na topie. Ograniczenie swojej seksualności i kontaktów seksualnych, uznane jest za powstanie najmniejszego organizmu społecznego, z jakiego potem powstało państwo – rodziny. Degradowanie człowieka do jego seksualności i próba zdjęcia z niego jarzma kulturowego oraz moralnego ciśnienia, to próba zrobienia kroku w tył. Wszystko przecież jest ludzkie. Pani psycholog, mówiąca w studiu szanowanej stacji telewizyjnej, iż mamy do czynienia ze społecznym tabu, polegającym na nieakceptowanie tego, iż dziecko może odczuwać przyjemność seksualną, to standard. Owa ekspert komentowała newsa o tytule; „Pedofil więził dziecko w piwnicy”. Tylko proszę bez oburzenia, bo przecież wszystko jest ludzkie i wszystko jest dla ludzi… Co chyba ciemnogród powinien wreszcie zaakceptować.

Strażnik panteonu wartości?

Kara śmierci okazuje się strażnikiem panteonu wartości danego społeczeństwa, gdyż robi za sito, które oddziela ropę od zdrowej tkanki. Piętnowanie tego, co złe i przyczyniające się do rozkładu ładu społecznego, a więc i cywilizacji, to apriorystyczna potrzeba dana nam od Boga lub jak kto woli, wygenerowana w toku ewolucji społecznej. Tylko w ten sposób można było utrzymać panteon wartości w pewnej formie, nie dając się owym wartościom rozmyć. Panteon wartości potrzebny był do skonsolidowania zarówno rodziny, jak i w czasie późniejszym, państwa.

Jeden z rozbitków pisał w sowim dzienniku, iż po wielu dniach i nocach dryfowania po bezkresnym ocenie, między dzikimi wysepkami, zamieszkiwanymi przez niecywilizowanych tubylców, wreszcie dostrzegł ludzką cywilizację. Zauważył bowiem szubienicę – symbol prawa i moralności oraz kary dla tych, którzy z własnej woli od cywilizacji i świata ludzi się odwrócili, dokonując na nim gwałtu swoimi czynami, jakby to napisał Wells; „chłepcząc wodę”.

Kara ma karać

Kara śmierci spełnia jednak coś, o czym chyba zapomnieliśmy; Kara nie ma resocjalizować, czy izolować wypaczonej jednostki od ogółu społeczeństwa, ale kara ma karać. Ta pobłażliwość i dystansowanie się od kary we współczesnym świecie, powinna pokazać nam jasno, iż nikt o twardych zasadach moralnych słyszeć nie chce. Łatwiej jest mieć miękką kluskę zamiast twardego kręgosłupa i łatwiej jest zdejmować z siebie jarzmo odpowiedzialności, czy wiszącą nad nami linijkę belfra, niż dołożyć kolejną.

Jacek Ponikiewski

*Promiskuityzm
lub promiskuizm – kontakty seksulne pozbawione więzi uczuciowych (przyp. red.)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*