Między maską, a krzyżem

Karnawałowe szaleństwa

W różnych częściach świata ostatnie dni karnawałowego szaleństwa nabierają różnego kształtu: w Rio jest to przemarsz roztańczonego w rytmie samby tłumu przy aplauzie licznie zebranej na trybunach widowni; w Wenecji – bajeczny festiwal przebierańców z niezapomnianymi maskami kryjącymi twarze;
w krajach niemieckojęzycznych – karnawałowe przemarsze przez miasta lub kabaretowe przedstawienia w największych salach widowiskowych, pomagające z poczuciem humoru spojrzeć na sprawujących władzę i pośmiać się z siebie nawzajem; w Wiedniu – to przede wszystkim znany na całym świecie bal w operze, poprzedzony licznymi tanecznymi wieczorami różnych grup zawodowych i społecznych.

U nas jakby ciszej o karnawałowych szaleństwach. Może wśród trosk codziennego życia trudno zdobyć się nam na beztroską zabawę?

Daje się jednak zauważyć ciekawe pomysły zabaw, które integrują lokalne środowiska. Bale charytatywne organizowane przez parafie, organizacje i stowarzyszenia katolickie, zabawy szkolne – kto z nas nie pamięta balików przebierańców z lat naszego dzieciństwa? Spotkałem się ostatnio z bardzo ciekawą inicjatywą rodziców i nauczycieli jednego z wielkopolskich gimnazjów, którzy zorganizowali wspólnym wysiłkiem bal karnawałowy, przeznaczając dochód z tej imprezy na dofinansowanie wycieczki klasowej dzieci z biedniejszych rodzin. Przed rokiem na wycieczkę pojechały tylko te dzieci, które było na to stać. W tym roku pojadą wszystkie, dzięki pomysłowości i pracy rodziców i nauczycieli. To dobry przykład, jak szaleństwo karnawałowe wiązać z pożytecznym celem. Nie brakuje takich przykładów na całym świecie.

Życie jak karnawał

Choć nie wszyscy uczestniczymy w balach, to jednak jest w nas coś z tej karnawałowej atmosfery. Nieczęsto zwracamy na to uwagę i nie odkrywamy tego w sobie. Lubimy, podobnie jak bawiący się w Wenecji, zakładać maski i odgrywać różne role, kryjąc się za zasłoną, która w naszym mniemaniu upiększa nas, zwiększa naszą godność i sprawia, że inni nas szanują oraz pozwala nam czuć się bezpiecznie. Jest to pewna forma ucieczki od prawdy o sobie, boimy się jej, lepiej jest żyć z maską. Odgrywamy nasze role, pozwalamy, by inni nas obserwowali – jak przebierańcy na placach i ulicach Wenecji. Potrafimy nieraz grać nawet wśród najbliższych, w domu, w miejscu pracy. Obserwując karnawałowe szaleństwa, warto zwrócić uwagę na jedną prawidłowość – karnawał ma swój kres. Przychodzi czas, by wrócić do domu, zdjąć maskę, popatrzeć w lustro i żyć codziennością.

Popielec – czas zdejmowania masek

Bardzo wyraźnie urywa się karnawałowa radość. Zamiast pięknej, kolorowej maski na twarzy, pozwalamy sobie sypać popiół na głowę. Ciekawe, że ten wyjątkowy dzień w roku jest tak bardzo czytelny dla ogromnej rzeszy katolików. Mimo że nie jest to święto kościelne, że idziemy w tym dniu do pracy, nasze świątynie pękają w szwach. Wiele osób przystępuje do sakramentu pojednania, a chyba wszyscy obecni na liturgii dają sobie posypać głowy popiołem. Nierzadko ludzie spowiadają się z tego, że nie byli w Popielec na Mszy św. A to tylko pierwszy dzień długiego okresu pokuty przygotowującego do Triduum Paschalnego i świąt Zmartwychwstania Pana Jezusa. Początek jest ważny, ale nie może on zastąpić dni, które nadchodzą.

Odkryć „twarz” Boga

Maska ogranicza pole widzenia. Przez życiowe maski utrudniam sobie widzenie Boga takim, jakim jest. Zdejmując je, mogę lepiej obserwować wszystko, co mnie otacza. Życie z maską świadczy o tym, że obawiam się pokazać swoje prawdziwe oblicze. Nierzadko dotyczy to relacji z Bogiem.

Czas Wielkiego Postu, ze swoją prostotą i wyciszeniem, jest dobrą szkołą poznawania Pana Boga i odkrywania prawdy o Nim. On nie nosi maski, lecz objawia nam całą prawdę o Sobie. Uczynił mnie swoim dzieckiem, podzielił się ze mną swoim życiem i nadał mi godność, która przewyższa wszelkie godności tego świata, i czyni mnie równym siostrom i braciom chrześcijanom.

Wielki Post przygotowuje mnie do odkrycia na nowo Boga, który jest miłością, który kocha grzesznika i nie zostawia go samemu sobie, lecz podaje mu pomocną dłoń przez swojego Syna Jezusa. Czekając na odnowienie w Wigilię Paschalną łaski chrztu świętego, wraz z całym Kościołem odkrywam prawdę, że zbawienie jest za darmo. Wystarczy, że uwierzę i zaufam Bogu, by chodzić Jego ścieżkami. Ktoś zapłacił za mój grzech – Jezus Chrystus mój Brat i Zbawiciel.

Czterdzieści dni postu uczy mnie odkrywania ceny, jaką musiał On zapłacić za moją niewierność. Pomagają mi w tym Gorzkie żale i Droga Krzyżowa, w których rozważam Jego cierpienie, rekolekcje, czytania biblijne codziennych i niedzielnych Mszy św., nabożeństwa pokutne, pieśni pełne zadumy i wiele innych drobnych znaków, które Pan Bóg dla mnie przygotował. Bez maski dostrzegam wyraźniej dramat, który rozegrał się z miłości. Bóg, który pokazuje mi swoją pełną dobroci „twarz”, ośmiela mnie, bym bez lęku spojrzał na siebie.

Odkryć swoją twarz

Poznawszy „twarz” Boga, mogę w prawdzie spojrzeć na siebie, na swoją twarz. Nie potrzebuję kryć się za żadną maską. Wielki Post, pokazując tak wyraźnie bezgraniczną miłość Stwórcy do każdego człowieka, ośmiela mnie, bym odkrywał swoją wartość.

Prawda o moim grzechu – odczytana w obliczu zbawczej miłości Boga – doprowadza mnie do decyzji o nawróceniu. Chcę żyć dobrze, strzec godności dziecka Bożego otrzymanej w godzinie chrztu św. Staję przed Bogiem w sakramencie pojednania, by przez pośrednictwo kapłana wyznać swoje grzechy, żałować za nie i postanowić poprawę. Widząc swoją małość, uczę się jednego z błogosławieństw – płaczę nad sobą, by w konsekwencji móc radować się w pełni. Wyciągam rękę po owoc z drzewa zasadzonego na Golgocie – doświadczam odpuszczenia grzechów. Staram się wyciągać wnioski z tej lekcji, by uczyć się na własnych błędach. Ciągle na nowo uczę się, jak powstawać z grzechu i jak nie upadać.

Odkryć twarz bliźniego

Skoro Bóg kocha mnie z moimi wadami, to kocha także moich bliźnich takimi, jakimi są. To doświadczenie pomaga mi spojrzeć inaczej na ludzi, którzy mnie otaczają. Oni, podobnie jak ja, nie są idealni. Ale Bóg jest ich Stwórcą. On kocha każdego z nich tą samą miłością, której ja doświadczam. Ta prawda pomaga mi dostrzegać dobro w bliźnich, nawet wtedy, gdy jest ono przykryte głęboką warstwą zła. Chcę uparcie doszukiwać się dobra w drugim człowieku. Nieraz trzeba je odnaleźć jak iskierkę w dogasającym ognisku – pochylić się, rozdmuchać i zadziwić się pięknym płomieniem.

Odkryć wspólnotę

Poznając oblicze Pana Boga, swoje i bliźniego, rozumiem, że nie jestem samotną wyspą. Odkrywam prawdę o wspólnocie, która buduje się przez nawrócenie. Okres Wielkiego Postu pragnę przeżywać ze świadomością, że wyzwolenie z grzechów przygotowuje kościelną komunię! Chcę przypominać sobie i innym, że to właśnie niedzielna Eucharystia w sposób szczególny jest miejscem tworzenia wspólnoty, jest miejscem uprzywilejowanym, w którym nieustannie głosi się i kultywuje komunię.

Ks. Szymon Stułkowski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*